RE: Miejskie finanse potrzebują… reanimacji
Panie Andrzeju, klops, katastrofa, zaczyna się robić nudno, znowu podpisuję się pod pańską wypowiedzą [oczywiście z zachowaniem praw autorskich
![Smile Smile](https://zyrardow24h.eu/images/smilies/smile.gif)
]. Ma Pan już znamię nie do zatarcia. Aktyw rewolucyjny forum rz.pl czuwa i na pewno coś wymyśli
![Wink Wink](https://zyrardow24h.eu/images/smilies/wink.gif)
A poważniej, zgadzam się z Panem całkowicie. Zreszta napisał Pan, co sam od początku głoszę.
Fałszowaniem rzeczywistości przez aktyw referendalno-rewolucyjny jest kreowanie sytuacji, iż kto nie popiera ich akcji, automatycznie wspiera obecną władzę. Ale aktyw tak się zapędził, że nie ma już odwrotu; oni to wiedzą i nie mają już wyjścia, muszą w to brnąć dalej.
Kto bez uprzedzeń, jasnym, niezaczadzonym umysłem czyta moje wypowiedzi od pierwszego oświadczenia, w którym nie zmieniłbym ani przecinka, i wcześniejsze komentarze do naszej rzeczywistości, a do tego potrafi czytać między wierszami, ten musi wiedzieć, że ja również, jak Pan, żałuję tego co sie stało. Bo jest to wprost odwrotne do zamierzeń. Uważam, iż na tym konfikcie wszyscy straciliśmy, miasto przede wszystkim.
Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, iż ludzie nie różniący się w diagnozie sytuacji, nie różniący się w zasadzie w identyfikacji celu i zasadniczych środków; ludzie od pewnego czasu budujący między sobą minimum zaufania tak, iż niektórzy zaczęli nawet obu panów K. uważać za przyjaciół (!), jednak się poróżnili. Bo górę wzięły samodzielne ambicje, brak - jak się okazało - prawdziwej chęci porozumienia i pozorne spryciarstwo pod hasłem "OK, my tu sobie gadu gadu, ale to przecież tylko teatr, ja i tak ciebie i resztę ogram". Do tego dochodzą przyzwyczajenia z ul. Wiejskiej, gdzie gra jest wartością samą w sobie, a tzw. dobro społeczne to pojęcie abstrakcyjne, bo elita oderwana jest od dnia codziennego zwykłych ludzi. Tymczasem samorząd jest tak blisko mieszkańców, że mechanizmy gierek sejmowych tu nie przystają. No i przede wszystkim to, czego ja obsolutnie nie toleruję - stąd ostrość mojej reakcji - czyli niedotrzymywanie słowa. Nie można, po prostu nie da sie budować z kimś takim żadnego projektu politycznego, tym bardziej tak trudnego, jak ratowanie miasta, bo jak się okazało, prędzej czy później zostanie się wystawionym; kwestia czasu i okoliczności. Nie może być tak, bo jeśli macie razem odgrózowywać zawalony dom, to nie sposób stojąc odwróconymi do siebie plecami co chwilę oglądać się za siebie. Czy to w życiu prywatnym, czy w zawodowym, czy w polityce trzeba stosować te same zasady i wartości, niezależnie od roli w jakiej się występuje. Nie kto inny, tylko obecny rzecznik akcji i jej lidera, co tu ukrywać kolega, apelował do nas wszystkich i siebie samego "panowie, tylko nie próbujmy sie wzajemnie ograć, przechytrzyć!". Jakże komicznie-żałośnie brzmią dziś jego słowa...
Jak Pan słusznie zauważył, konflikt oderwał nas od rzeczowej dyskusji i przeniósł oczy obserwatorów na kompletnie bezsensowną oś sporu Komża-Kaczanowski, która zastąpiła tę właściwą, zamierzoną oś - zjednoczona opozycja contra obecna, zużyta, nieskuteczna, szkodliwa dla miasta władza. Jej stratedzy boki teraz zrywają, jak patrzą na ten ping-pong w opozycji. I słusznie. Delikatnie rzecz ujmując, obecna sytuacja chluby nam nie przynosi, opozycji nie pomaga, zdecydowanie ją osłabia, pomagając obecnemu reżimowi.
Ale jakby nie dość tego, ten bezsensowny konflikt jest podsycany nie tylko ze strony graczy grupy trzymającej władzę, ale także niestety przez niektórych uczestników tzw. naszego obozu. Skutkiem ubocznym mojej pisaniny jest to, iż niektórzy koledzy nie wytrzymali i reagując odsłonili się, pokazując co myślą. Niestety, niektórzy z "nas" przyjęli strategię "panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek". Są jedną nogą po stronie tych co jakoby nie chcieli referendum, ale na wszelki wypadek drugą nogą tam, gdzie lider i aktyw referendalno-rewolucyjny. Bo niewiadomo jak będzie i na wszelki wypadek, ku ciesze aktywu i wykazując mu potencjalną lojalność piszą o Komży kiepsko, ale i o Kaczanowskim nie najlepiej, by zachować niby-dystans. Tymi wypowiedziami osłabili swoją kondycję "potencjalnych koalicjantów", jak to nazwał jeden z dyskutantów. Wątek poboczny: niestety odsłonięcie się dotyczy także niedawnych kumpli nie z polityki - to smutne, jak kusząca myśl wpływu na rzeczywistość może poróżnić ludzi. Mają rację twierdzący, że tu nie ma miejsca na sentymenty i żadne wartości ponad osobisty cel. No ale cóż, ja się abolutnie nie żalę, wiedziały gały co brały (no może jednak nie do końca...). Człowiek rozumny woli mieć do czynienia z prawdziwym obrazem rzeczywistości, niż z życzeniowym.
Jednak do aktywu oczywiście to już nie dotrze, bo dotrzeć już nie może. Towarzystwo wybrało "one way ticket". Za 5 minut przeczyta Pan na forum rz.pl jedyną właściwą intepretację moich słów, żeby przypadkiem wyznawcy nie zbłądzili. Komża znowu jątrzy, pogrąża się i traci "wiarygodność koalicyjną"; i co tam jeszcze tryskająca gejzerem kreatywność sztabu aktywu rewolucyjnego wymyśli. Mnie to rybka. Ważniejsza, znacznie ważniejsza (!) jest dla mnie nadzieja, że tzw. milcząca większość patrzy na to wszystko z dystansem, rozumnie, logicznie i wyciąga własne wnioski. Oby była także pobłażliwa...