29.10.2010 07:59
RE: kobiety w polityce - małej
(28.10.2010 16:06 )majka_m napisał(a): Popatrz na kraje islamskie (tak tak), gdzie kilkanaście lat temu kobiety dostały prawa, mogły sobie studiować i chodzić ubrane po europejsku, ale prawa jednym torem a mentalność drugim i dziś w w niektórych krajach znów ubrano kobiety w burki i zagoniono do domów.No, powiedziałbym jednak, że temat kultury islamskiej to coś zupełnie innego. Rozwój religijny islamu zatrzymał się mniej więcej w XIV wieku a pamiętać trzeba, że religia przenika tam na wskroś wszelkie dziedziny życia. Dopiero od II wojny światowej następuje w islamie pewna modernizacja, której warunkiem było pozbycie się wszechwładzy kalifatów. Obecnie uniwersytety np. ten w Kairze mają ogromny wpływ na to jak kształtuje się współczesny islam. Oczywiście, to wszystko musi potrwać, bo nie jest łatwo przeskoczyć kilka stuleci. Słowem, świat islamu przechodzi dopiero procesy, które Zachód ma już dawno za sobą. Moim zdaniem błędem ludzi zachodu jest stosowanie naszych miar do tamtego świata – kultury, obyczajów i religii. To tak jakby dziś Pani Szczuka przeniosła się w czasie na polską wieś opisaną w „Chłopach” i tłumaczyła ówczesnym kobietom co to jest feminizm i jak powinny walczyć o swoje prawa. Nawet gdyby – z punktu widzenia dzisiejszych polek – mówiła rzeczy mądre i słuszne, to trafiłaby na barierę całkowitego niezrozumienia.
Wracając do warunków jakie mamy obecnie w Polsce i do tego co napisałaś o zwyczajach:
(28.10.2010 16:06 )majka_m napisał(a): Andreas, to nie tak. Naprawdę nie doceniasz ograniczeń wynikających z mentalności i zwyczajów.Ależ ja nie lekceważę (bo może nie o docenianie tu chodzi) ograniczeń wynikających z panującej wokoło kultury i zwyczajów uświęconych tradycją. Tylko, że w Polsce w XXI wieku są to ograniczenia właściwie pozorne, składające się z złudzeń i braku chęci samych Polaków do zmian. Ciągle się z tym spotykam wśród swoich rówieśników. Cholera, ileż to razy słyszałem od ludzi, którzy przez dziesięć lat nie byli w kościele i drwili ze wszystkich jego zasad, że oto będą mieli ślub katolicki, bo tak życzy sobie rodzina. To samo z chrztem dziecka. Ja tego nie potrafię pojąć, bo pomijając zupełną obłudę jakiej ci ludzie dają świadectwo, sami siebie wpychają w bagienko polskiego wiecznego strachu zasadzające się na obawie – a co powiedzą sąsiedzi i rodzina jeżeli jawnie pokażę, że chcę być sobą?!?
To samo dotyczy kobiet, które długo ulegały presji bycia mężatkami w określonym wieku, bo przecież widmo klątwy starej panny i złośliwych uśmiechów rodziny działało jak czary. Później było łączenie macierzyństwa i pracą, nauką i na co jeszcze zostawał czas? Na nic. I ja to rozumiem, ale jeszcze raz podkreślę, że dziś mamy szeroki dostęp do informacji, do wiedzy o świecie i życiu, a więc podobne usprawiedliwienia, jakie miało pokolenie kobiet urodzonych w pierwszej powojennej dekadzie, dziś już straciło na aktualności. Pomijając ewidentnie patologiczne rodziny, skrajnych katolików, czy też innych fanatyków religijnych, nie widzę żadnych powodów dla tego by kobiety (i mężczyźni!) nie odrzucili tych zwyczajów, które uznają za krępujące ich rozwój. Pytanie podstawowe jakie w tej sytuacji stawiam to, czy danej osobie te zwyczaje, obyczaje, dulszczyzna itp. w ogóle przeszkadza? Jestem zdania, że większość czuje się w tym całkiem dobrze i stąd małe zaangażowanie np. w politykę. Cóż, wystarczy się zastanowić ile kobiet każdego tygodnia zapełnia we wsiach i miasteczkach dyskoteki a ile manifestuje na 8 marca?
"Dodaj jeszcze, że są i tacy którzy nie mogą głosować w naszym mieście, a mędrkuje taki, smętkuje, rozlicza, dyskutuje,obraża i jest fachowcem od wszystkiego.....a jak wiadomo wszystkim wokół- "fachowiec od wszystkiego jest fachowcem od niczego" Judyta