RE: Bajki przedwyborcze
"Daleko, daleko, lub też zupełnie blisko Szczecina było sobie królestwo zwane Dobrą. Wszystko tam miało być dobre: chleb, ziemia, ludzie i nawet drogi.
Rządziła tam dobra królowa, która pozwalała swym poddanym budować się na bagnach. Pomiędzy działkami, na których powstawały domki nowych poddanych wiła się droga gruntowa, utwardzona, i dziurawa bardzo. Droga ta należała do królestwa, więc poddani wierzyli, że dobra królowa kiedyś uczyni tę drogę asfaltową.
Jednak, czy to giermkom na wojnę, czy też do zwalczania smoka jakiegoś pieniądze były potrzebne, nie wiadomo, dość że w skarbcu ich ciągle nie było. Co czynić? Ano czekać przyszło.
I tak mijały lata, rodziły się w królestwie kolejne dzieci, przybywało kolejnych domów, psuły się na wertepach kolejne samochody, a poddani wciąż byli bez drogi. Kiedy deszcze jesienne na królestwo padały, drogi zamieniały się w rzeki, ale żaden z poddanych łodzi nie miał. Siedzieli zatem w swych domkach przygnębieni i podtopieni co nieco.
Aż nadeszła pora, gdy szlachta do wolnej elekcji przystąpić miała.
I wieść przez królestwo potężna przeszła: "ktoś z doświadczeniem będzie inwestował", znaczy zrobi drogę. Nikt nie wiedział kto to, choć na takie inwestycje zawsze jedna osoba w tym królestwie przetarg wygrywała. Jednak do dziś nie wiadomo i najstarsi mieszkańcy wciąż sprzeczają się o to, czy ten ktoś doświadczenia nie miał, czy też na inwestycję pożałował. Wystarczy powiedzieć, że wielkie machiny, jakie przyjechały, miast drogę zrobić, do szczętu ją popsuły.
Gdyby chcieć, jak Dratewka smoka wykończyć, to owszem, to, co na ową drogę przywieziono, nadało by się znakomicie. Otóż było tam prócz gruzu i szkło, i beton, i zbrojenie do niego. Dratewka dostałby pół królestwa, żeby takie śmieci do smoka upchnął.
Trzeba przyznać, że poddani nie byli wdzięczni. Niektórzy nawet, zwani "malkontentami" mawiali, że taka droga będzie prosta tylko do pierwszego deszczu. I tak też się stało. Pewnego dnia z nieba zaczął padać deszcz. Najpierw malutki - niewinnie wyżłobił maleńkie dziurki. Ale potem przybrał na sile. Cała praca, środki i poświęcenie machin poszło na marne. Znów było jak dawniej. Termin elekcji był bliski, zatem w królestwie postanowiono zrobić cokolwiek. Wzięto naparstek żwirku na asfalt i wysypano grubości ćwierć centymetra na drogę dwa królestwa łączącą: Dobra i Wołczkowo. I maszyny na konie mechaniczne jeżdżące, w dwa tygodnie ze szczętem tę ulepszoną drogę rozjechały.
Doświadczenie i inwestycja na nic się nie przydały... Ale królestwo trwa. I pewnie będzie jeszcze trwało. I ludzie wciąż będą tej bajki słuchać.
Chyba, że ktoś w najbliższą niedzielę powie: "dwie dziurki w nosie, skończyło się" lub "koniec i plomba, a kto wierzy ten trąba". I nie zagłosuje na dobrą królową."
wiara+nadzieja+miłość=szczęście...
wiem, że nic nie wiem...