Głos - Zimna wojna… na banery?
Jak bardzo ekipa Andrzeja Wilka obawia się referendum może świadczyć poniższy artykuł zamieszczony w Głosie pióra p. Beaty Maly oraz p. Moniki Dudy. "Strach się bać" - jak w piosence Lady Pank, co robi ta POlityczna sekta dla ratowania swoich synekur!
Referendalna machina ruszyła. Inicjatorzy referendum zostawili sobie 20 dni na kampanię, która ma nakłonić mieszkańców, by 20 października poszli do urn. Tyle, że już w pierwszych dniach pojawiły się zgrzyty. Najoględniej rzecz ujmując – inicjatorzy akcji wskazują, że włodarz miasta mocno utrudnia im działalność. Ten, ustami swojego rzecznika odpowiada – póki co nic nie zrobiliśmy. A zarzuty pełnomocnika grupy inicjatywnej odpiera mówiąc, że widocznie ten ma taki pomysł na kampanię.
Grupie inicjatywnej udało się zebrać blisko 5 tysięcy podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydenta. W minionym tygodniu inicjatorzy zainaugurowali kampanię referendalną. I od początku wskazują, że mają nie małe trudności, by prowadzić swoją akcję. Pogodzili się już, że plakatów z charakterystyczną dłonią trzymająca czerwoną kartkę, nie będzie na miejskich słupach i w autobusach komunikacji miejskiej. Nie wyrażono, na to zgody.
- Okazało się, że prywatny przewoźnik, jakim jest PKS Grodzisk Mazowiecki, musi się zapytać o zgodę prezydenta – mówi Dariusz Kaczanowski, pełnomocnik grupy inicjatywnej.- Po tej konsultacji poinformowano nas, że zarząd firmy nie chce mieszać się do „tych spraw” i nie wyraża zgody na umieszczenie plakatów w swoich autobusach. Jednym słowem spółka po rozmowie z prezydentem postanowiła, że nie chce zarabiać pieniędzy. Widocznie bardziej opłaca się mieć dobre relacje z władzą.
Pytany o to ratusz przyznaje, że w ubiegłym tygodniu prezes PKS Grodzisk Mazowiecki skontaktował się telefonicznie z wiceprezydentem Grzegorzem Obłękowskim i poinformował, że odmówił Dariuszowi Kaczanowskiemu zgody na wywieszenie w autobusach materiałów przygotowanych przez inicjatorów referendum.
- Prezes zaznaczył, że nie chce, by reprezentowane przez niego przedsiębiorstwo w jakikolwiek sposób zaangażowane było w toczącą się w naszym mieście kampanię referendalną – mówi Monika Walczak, rzecznik prasowy prezydenta miasta i podkreśla – to była autonomiczna decyzja prezesa.
Prezydencką interwencje Dariusz Kaczanowski wskazuje również w przypadku kłopotów z powieszeniem banerów traktujących o referendum. Pełnomocnik grupy inicjatywnej wskazuje na kłopoty z uzyskaniem zgody na powieszenie banerów nad ulicami (nie widomo kiedy zapadnie decyzja, a odpowiedzialny urzędnik wskazuje, że nie on będzie ją podejmował). Kroplą przepełniającą czarę goryczy zaś jest fakt, że grupa musiała zdjąć wiszący już baner na ogrodzeniu parkingu na skrzyżowaniu Girarda i Jedności Robotniczej.
- Dzierżawca tego terenu od UM, dostał polecenie natychmiastowego zdjęcia baneru, ponieważ wszystko to, co jest tam wieszane musi być uzgadniane z prezydentem – relacjonuje Kaczanowski i zwraca uwagę, że dotychczas mogły wisieć tam nieodpłatnie różnego rodzaju banery (również wyborcze) i nie wymagało to żadnych uzgodnień, a teraz urzędnicy postanowili, i to w niedzielę, zająć się sprawą.
Urzędnicy odpierają zarzuty. Jak twierdzi Monika Walczak dotychczas do urzędu nie wpłynął dotąd ze strony inicjatorów referendum wniosek o wyrażenie zgody na umieszczenie w pasie drogowym banerów, czy innych materiałów związanych z kampanią referendalną.
- Dzierżawca terenu przy skrzyżowaniu ulic F.de Girarada i Jedności Robotniczej został poinformowany przez pracownika Wydziału Gospodarki Nieruchomościami, że zgodnie z zapisami umowy dzierżawy, instalowanie jakichkolwiek nowych elementów na terenie objętym przedmiotem umowy, wymaga zgody właściciela terenu – tłumaczy rzecznik sytuację ze zdejmowaniem wiszącego już banneru. I wskazuje, że „wyimaginowane oskarżenia pana Kaczanowskiego to jedyny pomysł na kampanię referendalną”, te „mają chyba ukryć brak kreatywności inicjatorów referendum i postawić pana Kaczanowskiego w roli „pokrzywdzonego”.
Dotychczas Andrzej Wilk milczał. W dyskusji o przyszłości swojej i miasta zabrał głos tylko raz – na samym początku działań grupy inicjatywnej. Na niespełna trzy tygodnie przed referendum prezydent nie próbuje przekonywać mieszkańców do swoich racji. Jak wskazują inicjatorzy referendum – włodarz miasta postanowił na nieczystą grę, na wykorzystanie swojej przewagi wynikającej z zajmowanego urzędu. Andrzej Wilk milczy – póki co broni się ustami swojego rzecznika. Wcześniej powtarzał, że na rok przed wyborami referendum nie ma sensu, że to tylko preludium, szybszy start kampani wyborczej.
- Jeśli referendum się powiedzie, to mieszkańcy będą mieli poczucie, że mają poważny argument na każdą władzę. Sensem jest budzenie się świadomości społecznej. Mieszkańcy nie muszą użalać się, że coś zmienić się może tylko co cztery lata. Każdej władzy powinno przyświecać to, że prezydent jest dla mieszkańców, a nie odwrotnie – z drugiej strony przekonuje Dariusz Kaczanowski.
Mieszkańcy Żyrardowa pójdą na referendum 20 października. Głosować będzie można w ponad 20 obwodach.
Beata Maly, md, fot. Monika Duda
http://www.eglos.pl/zimna-wojna-na-banery/0,-1h1,1/