RE: Zima w Polsce
Niziołek ma trochę racji, Almerka też. Idealnie jest gdy pracodawca zadba żeby jego samochody miały kompletne wyposażenie zimowe (łącznie z płynami w zbiornikach), a w razie jakiejś awarii wysyła holownik po takiego kolosa. Jednak rzeczywistość często jest inna i kierowcy bardzo często są zdani sami na siebie... owszem - zgodzili się na tę pracę to niech sobie radzą - tak - ale nie zawsze przyjmując pracę wiemy co kryje się za nieco wyższym wynagrodzeniem albo za łatwością zdobycia tej pracy. Kierowca nie ma często nic do gadania na temat tego jakie paliwo jest zalewane (czy już zimowe czy jeszcze letnie) jakie są/będą płyny w innych zbiornikach. Pamiętajmy, że wielu kierowców nie ma swoich stałych samochodów tylko co trasa to dostają inne auto. Poza tym nie wiemy jak są rozwiązywane sytuacje w których nigdy się jeszcze nie znaleźliśmy. Zgodnie z podsumowaniem/zdjęciem Almerki (powyżej) być kierowcą a mieć prawo jazdy to duża różnica. Prawdziwy kierowca wie, że nie jest sam na drodze i liczy się z innymi, stara się przewidzieć co może się zdarzyć i w miarę swoich możliwości stara się zaradzić sytuacji. Jednak czasem oni też są bezradni, miejcie to pod uwagą. Taki co wyprzedza po przeciwnym pasie mijając wysepkę, pasy da pieszych, ciągłe linie itp. i leci na czołowe zderzenie bo przecież jemu się śpieszy a prawie nikt mu nie jest w stanie zagrozić albo staje TIR'em na środku skrzyżowania bo chciał zdążyć a nie zdążył i blokuje wszystko to faktycznie d...ek, ale ten co czasem za toruje drogę nie ze swojej winy, nie powinien być osądzany pochopnie. Ile razy na wąskiej drodze coś się stanie z samochodem i kierowca nie może zjeżdżać w ostatniej chwili na pobocze tak jakby to zrobił samochód osobowy bo np. jest nie utwardzone, jest mokro i może się przewrócić jeżeli jest załadowany. Co innego gdyby mógł przewidzieć wcześniej jakieś problemy a zlekceważył to inna sprawa. Są niestety awarie nie do przewidzenia.
Spotkałam się z przypadkiem gdzie pracodawca chcąc uchronić się przed ściągnięciem paliwa ze zbiornika, zalał TIR'a na styk, przeliczając spalanie na kilometry i zamknął na kłódkę zbiornik. Był piątek Kierowca - młody chłopak, niespełna 30 lat, musiał objechać wypadek i nadrobić kilometrów, paliwa zabrakło, jechał na rezerwie, oby tylko do pierwszej stacji benzynowej ale nie dojechał. Stanął w szczerym lesie na dwupasmowej drodze, na marginesie, prawie w ogóle nie zablokował drogi ale został sam - co innego miał zrobić, musiał stanąć. Naczepa pełna towaru, zostawić tego nie można, zaczęło się ściemniać. Nawet nie miał telefonu komórkowego. Prosił na radiu CB żeby mu ktoś pomógł, inni kierowcy mu coś odpowiadali ale nikt nie pomógł bo nie mieli jak zaholować swoimi samochodami. Niektórzy nawet gdyby mogli to by się nie zatrzymali bo był już wieczór a często zatrzymując kogoś w taki sposób napadają kierowcę. Jechałam z moim ojcem (od 20 lat kierowca zawodowy, jeździ mniejszym dostawczym autem). Nie wiem co ja bym zrobiła gdybym była sama, ale on się zatrzymał i dał chociaż mu zadzwonić do firmy, tylko tyle mógł. Chłopak z TIR'a wystraszony, prawie płakał jak mówił co się stało. Najgorsze było to że nie można było nawet dolać mu paliwa do zbiornika bo jakiś mosiek nie wziął poprawki przy liczeniu ze czasem trzeba coś ominąć. Szczęście, że udało mu się dodzwonić do firmy i powiadomić o tym zdarzeniu ale dostał odpowiedź że musi zostać tam i czekać w aucie, bo mają jakieś problemy i pracownik z kluczem i paliwem dojedzie do niego dopiero za ileś godzin (pamiętam że to było dużo więcej niż zajmuje dojazd na to miejsce z firmy tego chłopaka). Nie uważam, żeby był to jakiś wielki wyczyn - dla mnie to normalne solidarne zachowanie w danym środowisku. My się zebraliśmy i pojechaliśmy w swoją stronę a on tam został. Sam z towarem, w lesie. Wystarczy, żeby "ktoś o złych zamiarach" zlokalizował taki samochód i napad gotowy, nikt by mu nie pomógł.
Innym razem przechodziłam z siostrą na pasach z wysepką i kierowca TIRa z Ukrainy zatrzymał się przed pasami i czekał żebyśmy przeszły, a kierowca osobówki jadący z przeciwnej strony nie dość, że nawet nie zwolnił to jeszcze omsknęła mu się kierownica i uderzył w krawężnik, odbił się od niego i "kosząc strzałkę" (znak na wysepce), wbił się w kabinę tego TIR'a mocno kalecząc kierowcę a nas mało nie zabił. To był jedyny moment w życiu kiedy nad moją głową przeleciał samochód...
. Wszyscy przeżyli ale ewidentna wina była po stronie tej osobówki, kierowca małego samochodu przyznał się od razu do winy sprawa w sądzie była tylko formalnością dla ubezpieczycieli i firmy tego ciężarowego samochodu. Kto by przewidział takie wydarzenia?
Często gdzieś jeżdżę, zawsze mam radio CB, nie raz się na coś wkurzam ale zawsze najpierw staram się zrozumieć co się stało i czy to była wina kierowcy. Piszę o tym bo nie raz spotkałam kierowców ciężarowych aut, którzy byli w porządku w stosunku do mniejszych użytkowników drogi i "pakując wszystkich TIR'owców do jednego wora" oczernia się ludzi którzy jeszcze może kiedyś mogą nam pomóc. Są na prawdę różne sytuacje, prawdziwy kierowca zasługuje na to żeby mu pomóc bo sam też potrafi komuś pomóc albo zwyczajnie nie przeszkadzać komuś innemu na drodze (jeżeli tylko ma taką możliwość). Z resztą to jak dany człowiek zachowuje się na drodze jest bardzo dobrze widoczne.