RE: Biznes po żyrardowsku
Komentarze do artykułu
Przeczytaj artykuł »
Re: Kary za brak informacji o odpadach medycznych
rafal.kosno1113.03.11, 20:59
Ćwiąkalski jest prezesem i współwłaścicielem krakowskiej spółki EmiPro, która przeprowadza badania dioksyn i furanów – najgroźniejszych zanieczyszczeń emitowanych przez spalarnie. Mają one obowiązek robić takie badania dwa razy w roku. Każde kosztuje 25 tys. zł. Włodzisław Ćwiąkalski obsługuje kilkanaście spośród 36 działających w Polsce spalarni odpadów medycznych.
– Bez specjalistycznych badań nie ma możliwości odróżnienia odpadu przed i po sterylizacji – mówi Ćwiąkalski. – A to daje możliwości nadużyć. Rozmawiałem na ten temat z posłem Palikotem.
– Nie obawia się pan zarzutów, że brat byłego ministra sprawiedliwości działa w spalarniowym lobby? – pytamy. – Ja zajmuję się ochroną środowiska znacznie dłużej niż mój brat był ministrem. Zasada swobody gospodarczej dotyczy różnych dziedzin życia, ale nie może być najważniejsza. A jeśli koniecznie chcemy zmniejszyć koszty działalności szpitali, to dajmy każdemu pacjentowi worek z jego śmieciami w momencie wypisywania ze szpitala – żartuje Ćwiąkalski. Jego zdaniem, sterylizacja odpadów medycznych powinna być dozwolona, ale jest tylko etapem pośrednim, bo szpitalne śmieci po sterylizacji powinny być spalane.
„Wrzutka”
– Na świecie odchodzi się od spalarni, bo to najbardziej toksyczna metoda unieszkodliwiania odpadów – mówi poseł Hanna Zdanowska (PO), która w komisji „Przyjazne Państwo” pilotuje projekt zmian w ustawie o odpadach.
– Na Zachodzie preferowane są metody alternatywne. Poprosiłam znajomego, żeby mi przywiózł odpady po autoklawowaniu. Wyglądają jak watolina. Zleciłam ekspertyzę, czy nie ma tam wirusów. Nie ma. Trzymałam je w pokoju hotelowym kilka miesięcy, nic mi się nie stało – mówi. Obowiązująca ustawa o odpadach to typowa „wrzutka” lobbystów. My, członkowie komisji „Przyjazne Państwo”, usiłujemy to teraz odkręcić – dodaje poseł Zdanowska.
Lobby spalarniowe jest ponadpartyjne, są w nim ludzie ze wszystkich opcji politycznych. Najbardziej zdumiewające jest to, że nie można ustalić, kto w 2005 r. zaproponował wprowadzenie do ustawy prospalarniowego przepisu. Projekt nowelizacji wniósł w kwietniu 2005 r. rząd Marka Belki. Chodziło o dostosowanie polskiego prawa do ustawodawstwa unijnego i zakazanie wspólnego spalania zakaźnych odpadów medycznych ze śmieciami komunalnymi. 18 maja 2005 r. posłowie z podkomisji przyjęli rządową propozycję, że „zakazuje się unieszkodliwiania odpadów medycznych i zakaźnych odpadów weterynaryjnych we współspalarniach odpadów”.
23 czerwca tego roku na posiedzeniu podkomisji posłowie postanowili głosować nad nowelizacją raz jeszcze i przyjęli zupełnie odmienny zapis stanowiący, że: „zakazuje się unieszkodliwiania zakaźnych odpadów medycznych i zakaźnych odpadów weterynaryjnych w inny sposób niż spalanie w spalarniach odpadów”. Reprezentująca rząd na posiedzeniu podkomisji Beata Kłopotek z Ministerstwa Środowiska nie protestowała przeciw tak radykalnej zmianie, niemającej nic wspólnego ani z rządową propozycją, ani z ustawodawstwem unijnym. Dlaczego? Nie wiemy, Beata Kłopotek unika kontaktów z dziennikarzami. Nadal pracuje w Ministerstwie Środowiska, jest dyrektorem Departamentu Gospodarki Odpadami. Również przewodnicząca podkomisji, rzeszowska posłanka SLD Joanna Grobel-Proszowska, poparła wówczas nowy przepis.
Nie wiadomo, kto wystąpił z propozycją wprowadzenia monopolu spalarni, bo nie ma stenogramu z posiedzenia podkomisji. Zachowała się tylko taśma z niewyraźnym nagraniem. Słychać na niej, że do poselskiej dyskusji włącza się jeden z obecnych na sali lobbystów i gorąco zachwala pomysł nakazu spalania odpadów medycznych. Latem 2005 r., przed wyborami, Sejm miał do uchwalenia ogromną liczbę ustaw. Ustawę o odpadach znowelizowano szybko, kontrowersyjnego przepisu o spalarniach nikt nawet nie zauważył. Dopiero gdy ustawa weszła w życie, zaczęły protestować szpitale, które nie wiedziały, co począć z urządzeniami do sterylizacji odpadów. Ministerstwo Środowiska, żeby uciszyć protesty, znalazło kompromisowe rozwiązanie. Przedstawiono interpretację, że dotychczas wydane czasowe zezwolenia na alternatywne unieszkodliwianie odpadów nie tracą mocy, ale nowe nie będą wydawane.
– W najgorszej sytuacji znalazły się te szpitale, które kupiły urządzenia do sterylizacji odpadów, ale nie miały jeszcze na nie zezwoleń. Nie mogły ich uruchomić – mówi Teresa Warchałowska z Najwyższej Izby Kontroli.
Spalarnia poukładana
Według byłego posła Zygmunta Wrzodaka, prawdziwych autorów ustawowego zapisu o monopolu spalarni należy szukać w rzeszowskiej spółce EKO-TOP.
– Pan Wrzodak od dawna dyskwalifikuje naszą firmę. Z nowelizacją ustawy nie mamy nic wspólnego – zapewnia Czesław Sanetra, prezes EKO-TOP. Spółka ma spalarnie w Rzeszowie, Łodzi i Opolu. To prawdziwa przechowalnia polityków i urzędników. Pracował w niej senator PiS Zdzisław Pupa oraz członkowie rodziny Marii Suchy, wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska – brat (były senator AWS Józef Frączek) i syn. Janusz Kurnik, były dyrektor z Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego, jest dziś w spółce dyrektorem handlowym, a były starosta powiatu kolbuszowskiego Bogdan Romaniuk (PiS) – członkiem zarządu. Pomiary zanieczyszczeń wykonuje dla spółki Włodzisław Ćwiąkalski.
Spalarnia w Rzeszowie mieści się w centrum miasta, na terenie WSK Rzeszów. Strzegą jej ochroniarze, którzy bardzo sumiennie wykonują swoją pracę. Przy wejściu wypytują o aparat, kamerę lub „inne urządzenie rejestrujące”. – Okoliczni mieszkańcy dwa razy usiłowali nas podpalić – tłumaczy nadgorliwość ochroniarzy Małgorzata Wojnowska, wiceprezes EKO-TOP. – Prezesowi poprzebijano wszystkie opony w samochodzie. Założył nowe, znowu zostały przebite. Tu szalał Wrzodak. Pisał listy do pracowników. Jeden z naszych byłych pracowników wstrzykiwał sobie rtęć, aby udowodnić chorobę zawodową – dodaje Wojnowska. Pytana, dlaczego instalacje monitorujące poziom zanieczyszczeń emitowanych przez spalarnię wykazują przekroczenie dopuszczalnego poziomu rtęci, zrzuca winę na pracowników szpitali. – Tyle razy im tłumaczyliśmy, żeby nie wrzucali do worków z odpadami starych termometrów rtęciowych. Nam do worków nie wolno zaglądać. Instalacja pracuje bezawaryjnie. Mieliśmy tu kontrole NIK, sprawdzała nas policja i ABW. Żadnych opon, akumulatorów i świetlówek nie palimy – mówi.
Spalarnia EKO-TOP w Łodzi działała dwa miesiące, mimo że nie posiada ciągłego monitoringu emisji zanieczyszczeń. Spółka tłumaczyła, że był to tylko próbny rozruch.
– Spalarnia EKO-TOPu w Rzeszowie to najbardziej „poukładana” instalacja w Polsce – zachwala spółkę Włodzisław Ćwiąkalski. – Wszystko mają zgodnie z przepisami. Wiem, bo sam to sprawdzałem.
Violetta Kuźniewska
"Rządzą nami ludzie, którzy - właściwie bez wyjątku - posługują się rynsztokowym językiem, bez zahamowań korzystają z materialnych przywilejów, załatwiają sobie bezkarność, knują na wpół mafijne spiski, kłamią." - prof. Ryszard Bugaj
www.kontrowersje.net