[-]
Ostatnio Dodane Obrazki
Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Książka o Żyrardowie?

#1

Książka o Żyrardowie?

A co byście powiedzieli na książkę, dziejącą się w Żyrardowie? Smile
Fragment:

– Moja babka też. Dowiedziałem się o niej z zapisków pani Stefanii. Zostawiła mi zdjęcie, na którym są wszystkie trzy. Moja babka Karolina, pani Stefania i taka dziewczyna, Roznerówna. Może pan słyszał, zastrzeliła Kellera. Dyrektora fabryki, który…
– Słyszałem. – Staruszek spojrzał przez okno. – Słyszałem. Miałem wtedy… chłopakiem byłem. Dzieciakiem. Głośna sprawa. Obiła się w całym kraju i nawet za granicą… Słyszałem.
– Podobno to był kawał skurwysyna. – Przypomniał sobie, co pisała pani Stefania. – Wyzyskiwacza i sadysty. Pewnie mnóstwo ludzi ucieszyło się na jego pogrzeb.
– Krzyczeli na ulicach. Chodzili od domu do domu i podawali sobie tą informację, jakby co najmniej do miasta zjechał sam Piłsudski. Wszyscy wyszli i nie mogli uwierzyć, dopóki nie usłyszeli tego z radia, wystawionego w jakimś sklepie a może w oknie resursy?... W każdym razie kiedy już nawet w radio o tym poinformowali, wszyscy uwierzyli, że po śmierci Kellera, tego niemieckiego diabła, jak czasem szeptali do siebie po kątach, wszystko się zmieni. Że znów będzie jak za Dittrichów. Dobrze, znaczy się. Starzy zawsze jak mieli coś pochwalić, czy uhonorować, to mówili, że to prawie tak jak za Dittrichów. I wiesz, co? – Nalał sobie jeszcze tego samogonu, prawie jedną trzecią szklanki i wychylił od razu, nawet się szczególnie nie strząsnął, nie zagryzł niczym. – Nic się nie zmieniło. Śmierć Kellera nic nie zmieniła. Ta Roznerówna zastrzeliła go na próżno. Potem jeszcze gorzej było, bo już nie było na kogo zwalić winy. Nie było już kogo zastrzelić, chyba że wszystkich dyrektorów, wszystkich właścicieli, a potem tych, co przyszli po nich, wszystkich następnych, którzy nie byli Dittrichami. A ci osławieni Dittrichowie też nie byli tacy wspaniali. W końcu, przyjechali się tu po prostu dorobić, a kiedy już zgromadzili te miliony rubli, kiedy już wycisnęli, co się dało, to sprzedali fabrykę i wyjechali, i zapomnieli o swoich robotnikach – rzekł z gorzkim przekąsem, z wyrzutem i z drwiną. – Nie wiesz, co się z nimi stało? Myślisz, że tacy dobroczyńcy, ci Dittrichowie, co to na nich złego słowa nikt nie powie, to żyli długo i szczęśliwie?
Coś w jego spojrzeniu sprawiło, że Michał wyprostował się. Czuł, że alkohol zaczął już wpływać na nerw błędny i na receptory.
– Stary zwariował. Stara Dittrichowa popadła w nieuleczalną melancholię. Wnuczka spaliła się w kołysce. Jej grób jest na naszym cmentarzu, byłeś tam kiedyś? Bardzo ładny marmur. Dittrichówna, powiadają, rozpaczała tak bardzo, że nawet śmierć nie przyniosła jej ukojenia i straszy w białym domu, tym, który stary Dittrich wybudował dla niej i dla zięcia, Francuza. Francuza też dosięgło, dostał apopleksji. Młodszy Dittrich, spadkobierca wszystkiego, wyjechał któregoś dnia do Drezna, zapowiadając, że jego stopa już więcej nie powstanie w tym przeklętym mieście. Chcesz to wierz, nie chcesz, nie wierz, ale moim zdaniem miał rację. To cholerne miasto jest przeklęte. Jak dwa razy dwa, przeklęte. I jeśli masz trochę oleju w głowie, to wyjedź. Zabierz tę swoją Ulę…
– Julię…
– Jak ją tam zwał, i wyjedź, mój chłopcze. Pójdź po rozum do głowy i zrób tak jak twoja babka Elżbieta. Wyjedź i zapomnij o tym miejscu. I oby ono czym prędzej też zapomniało o tobie.
Odpowiedz
#2

RE: Książka o Żyrardowie?

DRUGI FRAGMENT Smile

Czubak siedział na plebanii. Pochylał się nad stołem zarzuconym ścinkami lnu w różnych odcieniach, od ciemnych, zgrzebnych szarości, przez beże, żółtawe i pomarańczowe, aż do białych i farbowanych na zielono. Kilka dziewczyn i młodszych chłopców szybko owijało druciki tkaninami, wiązało nitką i mocowało gotowe główki do tak stworzonych łodyg.
– Spieszymy się, żeby zdążyć na Dni Dziedzictwa… – Podniósł głowę i uśmiechnął się poczciwie. – Cześć, Kuba.
– Cześć, Jack.
– Asia. – Z Kubą przywitał się młodzieżowo, stuknięciem zwiniętych dłoni. Z nią grzecznie, ściskając delikatnie palce i dziwiąc się, że są takie chłodne. – Ładnie wyglądasz.
– Dziękuję. – Podniosła jedną z gotowych różyczek, odruchowo wąchając.
– Mieliśmy jeszcze doczepiać listki z nadrukiem. – Pokazał jeden, z nazwą miasta wypisaną ozdobnymi literami. – Ale już nie zdążymy. Musi być, jak jest.
– Bardzo ładnie to wygląda. – Przyznała, zerkając na dzieciaki. – Dobra robota.
– No, nieźle. – Kiwnął zadowolony. – Chcieliście pogadać?
– Możemy przejść gdzieś… – Kuba rozejrzał się. – Bardziej?...
– No… Nie bardzo jest gdzie… – Jacek zmarszczył jasne brwi. – Tu widzicie, dzieciaki. Kancelaria zajęta teraz, księży nie wygonię. Kuchnia też. Na korytarzu nie będziemy gadać… To coś ważnego? – Domyślił się. – Poczekajcie, wezmę klucz. Zaraz wracam.
– Tutaj? – Joanna spojrzała na małe, czarne drzwi w bocznej ścianie, w załomie muru. Jacek uśmiechnął się zachęcająco, przekręcił klucz i pchnął je dość mocno a mimo to ledwie się uchyliły.
– I tak muszę coś zabrać z zakrystii. Śmiało, wchodźcie.
Wnętrze kościoła pachniało kadzidłem. Zadziwiająco podobnie pachniała fabryka. Dziwna, trudna do opisania woń. Z początku niezbyt przyjemna, kwaskowa i gorzka. Po paru minutach jednak nos się przyzwyczajał. Zaczynał rozróżniać w niej inne tony, głębsze i słodsze. Nie dałoby się ich podrobić ani drzewem sandałowym, ani heliotropem z odrobiną wanilii czy rześkiej, radosnej bergamotki, ani ziemno-drzewnej wetiwerii z odrobiną lawendy i szafranu. Z cybetem i ambrą, zalegającą w jelitach wielorybów, szarą i niepozorną jak lniane płótno.
Jacek czuł się w kościele swobodnie. Przeszedł przez boczną nawę, podniósł z posadzki jakiś papierek, czy listek, przyniesiony na czyimś bucie. Gospodarskim gestem poprawił ławkę, nieco przekrzywioną.
– Oświetlimy te kolumny reflektorami. Mamy kolorowe celuloidy, będzie fajny efekt. – Pokazał palcem. – Kolorowe światło, jak przy witrażach. Tylko wieczorem nie ma już słońca a samych witraży nie damy rady oświetlić z zewnątrz, nie mamy takiego sprzętu. – Joanna spojrzała ponad ołtarze. Każdy z witraży przedstawiał inne kwiaty: lilie, malwy, maki i chabry, słoneczniki… Każda szybka dawała inny kolor, wyraźny i intensywny, kładący się plamami na kolumnach, ścianach, marmurowych postaciach drogi krzyżowej.
Nie przyklęknęła przed głównym ołtarzem, wchodząc za niską balustradkę, oddzielającą wiernych od sekretów ofiary, od prezbiterium. Z bliska rzeźbione retabulum wyglądało jeszcze bardziej imponująco. Otoczona aniołami i świętymi Matka Boska patrzyła na nich ze smutnym wyrazem twarzy. Joanna przekrzywiła głowę, przyglądając się jej uważnie.
Ty wiesz, pomyślała.
Stoisz tu tak długo. Patrzysz na tych wszystkich grzeszników. Przychodzą tylko wtedy, gdy się boją. Gdy chcą uprosić trochę łaski. Przychodzą pohandlować, obiecać coś, zawsze na wyrost. Wszystko kosztuje, wszystko ma cenę, im coś więcej warte, tym lepsze, im lepsze, tym droższe. Im boska interwencja bardziej potrzebna, tym więcej trzeba obiecać.
Przychodzą, wołając od progu: pocieszycielko strapionych. Ale nie chcą pociechy, chcą załatwić sprawy. Wołają: pośredniczko nasza, opiekunko nasza, wstaw się za nami. I obiecują, obiecują. Zapomnieli, że On wyrzucił kupców ze świątyni, zapomnieli, że kazał im się wynosić, wychłostał ich i rozkopał stragany, bo w Domu Ojca się nie handluje. Ani grzechami, ani odpuszczeniem win.
Nic ci nie dam. Nie przyszłam handlować. Ty wiesz, ale i tak mi nie powiesz. Drewniana kukło, tylko się przyglądasz.
– Joanna? Idziesz? No, chodź.
– Przedłużacze. – Jacek otworzył karton, pogmerał ręką w przewodach. – Trzeba zobaczyć, czy starczy. Co chcieliście?
– Aldona Tatarczak. – Kuba wyjął dwa zdjęcia. – I Edyta Leśniak. Znasz którąś?
– Obie. – Jacek rzucił okiem na fotografie, nawet nie musiał się przyglądać. – Chodziły na scholę. Ładnie śpiewały. Ta młodsza rzadko bywa. Odchodzi, wraca co jakiś czas. Chyba sama jeszcze nie wie, czy jej to potrzebne, czy nie. Trzyma się na uboczu, rzadko zgłasza do czegoś. Edyta z kolei była zawsze taka bardziej zaangażowana, rozumiecie. Spotkania oazowe… Chodziła na pielgrzymki. Pomagała u Salezjanów. Ksiądz Tomek może więcej wie, bo ona udzielała jakiś korepetycji, w lekcjach pomagała tam w oratorium. Szkoda dziewczyny. Słyszałem, że miała wypadek jakiś miesiąc temu. A co? – Jeszcze nie rozumiał, ale już coś przeczuwał. Mroczny cień przebiegł mu przez twarz, grymas zmartwienia i lęku.
– Kolegowały się? Znały bliżej?
– Nie wiem. Czemu pytacie? Kuba? Czemu pytacie?
– Kiedy zrobiono to zdjęcie? – Joanna wyciągnęła kolorową odbitkę, na której widać było kilka postaci w burych spódnicach do kostek. Głowy obwiązano chustkami, spod fartuchów wystawały rękawy ciemnych bluzek.
– W zeszłym roku. – Przyjrzał się. – Chyba. Nie jestem pewien. Może dwa lata temu. Ale raczej w zeszłym roku. Aldona, tak, przypominam sobie, w zeszłym roku uczestniczyła w Strajku, a Edyta pomagała przy kostiumach. Tu jest. – Pokazał palcem. – A tu Aldona. Czy ona... – Zakrył usta dłonią. Joanna złożyła zdjęcia razem, schowała do szarej koperty.
– I co z tego wynika? – spytał Kuba, gdy wyszli z kościoła. – Chyba nie podejrzewasz Jacka?
– Ma dobre alibi. – W momencie zabójstwa Edyty był na spotkaniu w Urzędzie Miasta. Jego obecność potwierdził Kędzierski, dwie sekretarki, dwóch pomniejszych urzędników i facet z firmy, która wykładała część pieniędzy. W dniu znalezienia Aldony w ogóle nie było go w mieście. Wyjechał na jakieś seminarium dla lokalnych liderów, do Jachranki. Tam też zdążyli zadzwonić. O ile nie posiadł zdolności bilokacji, jak ojciec Pio, nie musieli brać go pod uwagę.
Co z tego wynika?
Kuba zatrzymał wóz i wyskoczył do kiosku, kupić paczkę papierosów, zapałki i gazetę. Joanna jeszcze nie wiedziała. Czuła, że coś tu jest, że chodzi koło tego czegoś, jest blisko, dostatecznie, żeby natknąć się na to, jeśli tylko zrobi jeszcze krok lub dwa w odpowiednią stronę. Na razie jednak mogła się tylko przyglądać. Żeby tylko wiedziała, w którą stronę patrzeć.
Odpowiedz
#3

RE: Książka o Żyrardowie?

Czy będą następne??Smile
...człowiek człowiekowi wilkiem, a kiwi kiwi kiwi...
Odpowiedz
#4

RE: Książka o Żyrardowie?

Fragmenty? Smile Może będzie całe wydanie, zobaczymy. Całość jest napisana w każdym razie, liczy jakieś 400 stron i szuka teraz wydawcy Big Grin
Odpowiedz
#5

RE: Książka o Żyrardowie?

To prosimy Smile - fajnie sie to czyta Wink
...człowiek człowiekowi wilkiem, a kiwi kiwi kiwi...
Odpowiedz
#6

RE: Książka o Żyrardowie?

Dobra, jeszcze jeden fragment - poznajecie? Smile

Targ. Wilczy Kierz. Jedyne miejsce, które mu się naprawdę podobało. Duży plac pełen drobnych handlarzy. Mógł kupić tu wszystko. Sezonowe owoce i warzywa prosto z furgonetek zażywnych rolników o czerwonych twarzach i rękach z ziemią wżartą głęboko w linie i pory skóry. Mięso świeżo bitych świń, parujące w metalowych michach, nad którymi czuwały żony rzeźników. Odpędzając muchy garściami liściastych witek.
Wszyscy się tu znali z widzenia, jego też zaczęli już rozpoznawać. Na początku chodził do przypadkowych stoisk i brał jak leci, co mu było potrzebne. Teraz miał wytyczoną trasę. Wiedział, gdzie dostanie świeże mięso, zieleninę, pieczywo.
– Panie doktorze, pan weźmie dziś na schabowe… – powiedziała z kamienną twarzą pani Jadzia w fioletowym berecie, który z moherowego stał się filcowy jeszcze w ubiegłym wieku. Kiedyś się upierał na wątróbkę. W końcu powiedziała, że nie ma.
– Jak to nie ma? – Zdenerwował się, wskazując palcem dorodny płat krwistego mięsa. – Poproszę ćwierć.
– Odłożone. – Wykombinowała po chwili namysłu. A potem dodała konspiracyjnie – to nie dla pana. Dla pana mam co innego.
Pani Jadzia wyjęła kawałek kiełbasy krakowskiej. Mrugnęła szelmowsko.
– Panie doktorze, niech pan spróbuje. – Ukroiła gruby plaster. – To co? Zważyć?
– Nie wiem… – Przeżuł dobrze uwędzony kawałek mięsa. – Dobre, ale… – Ostatnio wyrzucił pół kilo parówek, przez dwa tygodnie zieleniejących spokojnie w lodówce. Pani Jadzia machnęła ręką, odkrawając kawałek szynki.
– Chłop musi jeść, a pan ostatnio jak z krzyża zdjęty, chudy… Tak to jest bez kobity… – Użaliła się nad nim. Wiedziała o Julii? Nie, spojrzał na rękę. Nie nosił obrączki.
– Tak. Poproszę. – Zlizał z wargi słonawy, dymny sok. – Z dwadzieścia deko.
– Już tam. Żałoba, nie żałoba, jeść trzeba. – Jednak wiedziała. Uśmiechała się, ważąc, pakując. Cała rozświergotana, chętna, przyjazna. Przez targowisko przewalało się całe miasto. W ciągu tygodnia zakupy codzienne, żywnościowe, chemia. W weekendy giełda. Ludzie z miasta i okolicy chodzili na giełdę po kościele. Statecznie, w wyjściowych ubraniach, z kieszeniami przygotowanymi na wydatki. Bluzki, koszule, buty, torby, majtki, ręczniki, kosmetyki. Meble robione przez okolicznych stolarzy. Garnki, dywany, firany, kurtki skórzane i futra – pod gołym niebem. Obrazy olejne oparte o ścianę publicznej toalety. Święte rodziny frasobliwie spoglądające na gołe dziewczęta upozowane na syrenki i driady. Dama z gronostajem o twarzy łasiczki i łasica o twarzy gronostaja. Naprzeciwko wystawy z kuchniami pięćdziesiąt rowerów. Obok wiklinowe fotele z porcelanowymi lalkami usadzonymi dostojnie w aksamitnych sukienkach. Stadion dziesięciolecia w skali mikro.
Giełda to coś więcej niż miejsce zakupów. To godzina dwunasta w rytmie życiowym tego miasta. Tu wszyscy się spotykają. Zastawiają wąskie przejście między rozciągniętymi plandekami, osłaniającymi manekiny w weselnych sukniach. Manekiny trzęsą się na wietrze, zapadając powoli w błocie. Niemi świadkowie żartów i rozmów na wszelkie tematy.
– To cię denerwuje, bo tego nie rozumiesz… – powiedziała mu kiedyś Julia. – Jesteś z wielkiego miasta. Tam ludzie żyją inaczej. Nie znają się. Nikt ich nie obchodzi. Tu połowa ludzi jest ze wsi. Ich dziadkowie przyjechali sto lat temu do pracy w fabryce. Wszyscy rano na dzwonek wstawali, ubierali się, jedli i szli razem do pracy. Potem na dzwonek wychodzili z fabryki, wracali do domów i kładli się. O dziesiątej wieczorem zapadała cisza nocna. Gaszono światła, zamykano drzwi domów. O czwartej pobudka. Dzieci wychowywały się razem, chodząc od najmłodszych do przyzakładowej ochronki a potem do szkoły fabrycznej. Potem zaczynali pracę w fabryce i znów, razem chodzili. Na dzwonek. Wszystko było uregulowane i przejrzyste. Wszystko znajome i uporządkowane. Ich wiejska mentalność wprasowała się w rytm fabryki tak, jak wcześniej podporządkowała się rytmom upraw i zbiorów.
– Marks byłby szczęśliwy – powiedział zgryźliwie. – Ten Dittrich zbudował wam tu socjalistyczną utopię.
Odpowiedz
#7

RE: Książka o Żyrardowie?

Super,tylko mało.Zaczęłam się wczytywać ,a tu koniec.
WYDAWCO!GDZIE JESTEŚ?
Odpowiedz
#8

RE: Książka o Żyrardowie?

zapowiada się dobra książka!! Big Grin bardzo mi się podoba!
Odpowiedz
#9

RE: Książka o Żyrardowie?

taki kryminał to jest z pewną nutą grozzzzyyyyy Smile
morderca, zagadki, bieganie po mieście, romans, kilka postaci realnie istniejących w przeszłości i może teraz Tongue
ok, tylko w celach promocyjnych ostatni fragment (fragmenty są nie po kolei, więc nie doszukujcie się tu ciągłości akcji) Smile

Zakład anatomopatologii i patomorfologii to oddzielny pawilon w głębi rozległych, szpitalnych terenów, przy północnej bramie, którą z frontową łączyła prosta, szeroka aleja. Mieścił szpitalną kostnicę. W jednym z licznych budynków z czerwonej cegły znajdował się zakład płucny, głównie dla gruźlików, trzęsących się na patykowatych nogach, wypatrujących wizyt, podczas których znajomi przynosili w reklamówkach z taniego dyskontu butelki zero dwadzieścia dwa. Zagrychę dostarczała szpitalna kuchnia.
W głównym budynku szpitala, nad interną i chirurgią ulokowano położnictwo i ginekologię. Z ich okien, tak jak z okien gruźlików i kostnicy, widać wąską uliczkę i kilka starych kamienic. W oknie zwykłego mieszkania na parterze wystawiona jest mała, biała trumienka. Przed wąskimi, spaczonymi drzwiami, oparta o mur, stoi duża. Wielkości dorosłego człowieka.
Czasem przed kamienicę wychodził stolarz, siadał na stołku i spokojnie wypalał papierosa, patrząc na ogrodzenie z żelaznych sztachet, trawniki ocienione wierzbami i skarłowaciałymi brzózkami, szpitalne budynki. Dziś też wyszedł. Palił papierosa, patrząc na doktora spod parasola. Trumna mokła na deszczu. Michał osłonił głowę połą marynarki i pobiegł przez skwer. Deszcz zacinał coraz mocniej. Dobiegł do drzwi kostnicy kompletnie zmoczony.
Patomorfologiem był tępy facet o nikłej uczuciowości i zerowym poczuciu humoru. Michał nie lubił go a on nie lubił Michała. Warszawskiego doktorka, jak mówił z przekąsem. Siedział przy biurku tyłem do wejścia, pisząc coś na maszynie Olivetti. Dostukał zdanie dwoma wskazującymi palcami i dopiero potem zerknął, kto wszedł.
– To ty… – mruknął z wyraźną niechęcią. A kogo się spodziewał?, pomyślał doktor.
– Protokół z sekcji tej dziewczyny z wtorku?
– A czemu?
– Samobójczyni.
– Samobójczyni?
– A nie?
– Tej co się niby powiesiła?
Miał wrażenie, że rozmawia z kretynem.
– Powiesiła. – Powtórzył i wtedy to do niego dotarło. Powiesiła.
Czy ona wyglądała na taką, co się wiesza? Nie wiedział. Nie znał się na dziewczynach, ani na samobójcach. Kobiety tylko wyglądają na takie labilne emocjonalnie. Odkręciła gaz, nie zapukał nikt na czas… – przypomniał sobie przebój Perfectu, który miał nagrany na kasetę Stilonu, zgraną do szczętu. W rzeczywistości ze statystyk wynika, że większość samobójców to jednak mężczyźni.
– Rozedma wodna płuc i grzybek piany. To nie wygląda na powieszenie. Ktoś zadał sobie sporo trudu. – Patomorfolog zgarbił się nad maszyną, wykręcił papier i zaczął mazać korektorem. – Wiesz, że człowiek powieszony nie umiera z powodu zadzierzgnięcia sznura wokół krtani i zablokowania oddychania?
– Wiem.
– Następuje przerwanie rdzenia kręgowego pod wpływem ciężaru własnego ciała. – Kontynuował, nie zwracając na Michała uwagi. Odczekał, aż korektor nieco przysechł i pokręcił ręcznie rolką, aż tekst zbliżył się do krawędzi linii. – Śmierć następuje w ciągu kilku sekund. – Jego głos przebił się przez mechaniczny stukot metalowych czcionek o wałek. – Grunt to dobrać odpowiednią długość stryczka. Nie może być za krótki. Zadzierzgnie się tylko na szyi, nie przerywając rdzenia. Nie może też być za długi, bo może delikwentowi urwać rdzeń. Razem z głową.
Wysunął język i sprawdził ponownie zapisany tekst. Znalazł jakieś błędy, chwilę się zastanawiał z butelką białej mazi w ręku, ale w końcu odstawił ją ze wzruszeniem ramion. Michał zastanowił się, po co mu o tym wszystkim opowiadał. Był lekarzem i znał się na sposobach uśmiercania ludzi tak samo dobrze, jak ten trupi krawiec znał się na krojeniu i szyciu zwłok.
– Dlatego należy sznur odpowiednio przygotować. – Pouczył. – Zdekauteryzować. Wygotować czyli. Żeby się nie rozprężał. Potem namydlić suchym mydłem. Dla poślizgu. – Potarł dłonią o dłoń. Mrugnął porozumiewawczo. – Wiesz, kiedy w Polsce oficjalnie wykonano ostatnią karę śmierci przez powieszenie? Co? Nie wiesz? W osiemdziesiątym ósmym. Na Montelupich. Szkoda, że już nie wykonuje się kary śmierci.
– Mogę ją zobaczyć? – Doktor spodziewał się oporu, ale prawie natychmiast usłyszał zgodę.
– Możesz.
Łatwo poszło. Popatrzył wyczekująco.
– Teraz?
– Możesz nie znaczy, że zobaczysz.
– Rzeczywiście, szkoda, że już się nie wykonuje. – Nagle skrzywił się, drapiąc kciukiem pod brodą. – Miałbyś potąd roboty.
– Teraz też mam.
Wstał i poszli obydwaj wąskim korytarzem oświetlonym starymi jarzeniówkami. Trupi krawiec był niższy od Michała, bardziej krępy, o silnych przedramionach i wielkich dłoniach. Idąc, kołysał się na boki, marynarskim krokiem. Wyciągnął nosze z lodówki i podniósł chłodną tkaninę. Sekcja została wykonana podręcznikowo. Dwanaście godzin po zgonie. Szwy wzdłuż linii Y na ciele odbijały się od niebieskawej karnacji skóry. Michał obejrzał zwłoki, nie dotykając. Zimno uciekało z lodówki. Starał się ukryć drżenie.
– Napatrzyłeś się?
– Taa… – Nie skończył, słysząc zgrzyt rolek na prowadnicach i trzask drzwiczek. – Słuchaj, to ona się w końcu powiesiła, czy utopiła?
– Jej to chyba już wszystko jedno. – Grubas otworzył drzwi i zgasił światło. – Przy tej pierwszej strasznie matka płakała. Strasznie. Cały cyrk tu miałem, mdlała, histeryzowała. Przy tej też, ale mniej. Dużo mniej.
– Przy pierwszej? – Doktor zatrzymał się w progu.
– Tej studentce. Tej, co ja zastrzelili przed dworcem. Najgorszy to widok dla ojca i matki, dziecko kłaść do grobu. Oby takich skurwysynów, jak ten co to zrobił… – Nie dosłyszał, co takim skurwysynom. Wyszedł a deszcz wygłuszył wszystkie słowa.
Odpowiedz
#10

RE: Książka o Żyrardowie?

Jeżeli chodzi o książkę o Żyrardowie to gorąco polecam wszystkim Wam niezwykle ciepłą i nasyconą wspomnieniami książkę autorstwa Pani Blanki Pelc- Wróblewskiej pt. "Płatki myśli" i druga, tej samej autorki: "Wyrwane z zapomnienia"
Odpowiedz
#11

RE: Książka o Żyrardowie?

moze jak za najlepszych czasow ... powinno to byc drukowane w odcinkach...w prasie jakowej...lokalnej...ponadlokalnej....nie ublizajac sienkiewiczowi, niziurskiemu..i innym
tak naprawde to nie mam nic madrego do powiedzenia...tak naprawde nie mam nic do powiedzenia...tak naprawde nie mam nic
Odpowiedz
#12

RE: Książka o Żyrardowie?

chętnie udostępnię do druku i w dodatku free of charge Smile

EDIT by eltom: nie można napisać normalnie po polsku, że za darmo? Wink Jesteśmy w Polsce i piszmy po polsku.

EDIT by Majka_m: Eltom, proszę się nie wygłupiać i nie edytować moich postów z podaniem takich powodów. Okaż trochę poczucia humoru, bo był to żart słowny. A jak już edytujesz kogoś z powodu (nie)pisania po polsku to używaj innej formułki niż anglojęzyczne: edit by. Usłuchaj sam siebie i napisz po polsku: edytowany przez Eltoma.

Wiesz, jak się chce pouczać innych należy samemu przynajmniej udawać, że się stosuje do zasad.


EDIT by eltom: o ile słowo "edit" jest zrozumiałe dla większości internautów, to słowo "charge" ma następujące znaczenia:
rzeczownik
1.opłata
2.ładunek
3.obciążenie
4.zarzut
5.koszt
6.należność
7.oskarżenie
8.zasyp
9.atak
10.ciężar
11.szarża
12.nabój
13.obwinienie
14.skarga
czasownik
1.naładować
2.ładować
3.pobierać
4.zażądać
5.szarżować
6.oskarżać
7.policzyć
8.atakować
9.powierzać
10.zarzucać
11.obwiniać
12.liczyć
13.obciążyć kogoś kosztami
14.pouczać


Od Majki: Eltom, dajże sobie spokój, bo brniesz w dziwne zaułki, jakbyś nie wiem co chciał udowodnić Smile
Porzuć nastroje zaczepne a poziom życzliwości skoczy nam obojgu +10 Big Grin
Odpowiedz
#13

RE: Książka o Żyrardowie?

znalazł się wydawca?
Odpowiedz
#14

RE: Książka o Żyrardowie?

O, jeszcze nie, ale szukanie wydawcy trwa zwykle co najmniej kilka miesięcy a ja dopiero wysłałam Smile
Odpowiedz
#15

RE: Książka o Żyrardowie?

Hie Hie Big Grin Majka ma rację Smile Why we can't speak in english ? Big Grin
"Zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy.... "
Odpowiedz
#16

RE: Książka o Żyrardowie?

Życzę Ci powodzenia. Mam nadzieję ,ze poinformujesz nas o dalszych losach książki?
Odpowiedz
#17

RE: Książka o Żyrardowie?

A jak nie, to sami ją wydamy. W garażu mam ksero i bindownicę Wink
...człowiek człowiekowi wilkiem, a kiwi kiwi kiwi...
Odpowiedz
#18

RE: Książka o Żyrardowie?

Nie, chyba tak źle nie będzie Smile
Ale bindownica to też jakaś opcja. W końcu kiedyś ludzie przepisywali książki ręcznie, a ileż dobrych tytułów wychodziło z powielacza? Big Grin No i zawsze można zrobić wydanie elektroniczne Smile
Odpowiedz
#19

RE: Książka o Żyrardowie?

Po tych kilku fragmentach trudno powiedzieć coś konkretnego. Nie wiem, czy Majce zależy po prostu na poklepywaniu po plecach i zapewnianiu, że tekst jest super? Mam nadzieję, że nie.
Po pierwsze zauważyłem, że prezentowany na początku fragment jest chyba najlepszy. Sam w sobie stanowi małe opowiadanko i jest dobrze napisany.
Po drugie z pozostałymi fragmentami jest już chyba trochę gorzej. Wydaje mi się, że opisy wychodzą o wiele lepiej niż dialogi. Niestety, nie wiemy, czy bohaterowie mają jakąś głębię, bo mamy do dyspozycji tylko fragmenty. Jednak wydaje mi się, że dialogi kuleją. Są nieco za sztywne, ale może w całości ten efekt niejako rozpłynie się pod wpływem tego, że czytelnik lepiej pozna osoby występujące.
Po trzecie proponowałabym jednak zaprezentować kilka fragmentów układających się w całość. Myślę, że dla oceny to ma ogromne znaczenie.
PS
Dobry kawałek:
(06.10.2010 09:44 )majka_m napisał(a): Chcesz to wierz, nie chcesz, nie wierz, ale moim zdaniem miał rację. To cholerne miasto jest przeklęte. Jak dwa razy dwa, przeklęte. I jeśli masz trochę oleju w głowie, to wyjedź.
"Dodaj jeszcze, że są i tacy którzy nie mogą głosować w naszym mieście, a mędrkuje taki, smętkuje, rozlicza, dyskutuje,obraża i jest fachowcem od wszystkiego.....a jak wiadomo wszystkim wokół- "fachowiec od wszystkiego jest fachowcem od niczego" Judyta
Odpowiedz
#20

RE: Książka o Żyrardowie?

Majka dała to już komuś do recenzji, kto się zna i już wie, że to jest dobre. Majka nie wykazuje tu skromności, niestety, ale po prostu wie i już Smile

Majka tu na tym forum nie dała do oceny (chociaż lubi poklepywanie po pleckach, jak każdy, albo i bardziej), tylko pokazała, że coś takiego powstało, że jest taki projekt. Majka myśli, że Żyrardów może - tak jak Wrocław, Lublin, Warszawa - mieć książki o sobie. Różne. Nie tylko historyczne, takie do rozrywki też. To jest właśnie historia do rozrywki. A jak Andreas zna się na tekstach i chciałby pooceniać i poradzić młodym autorom - to podpowiem fajne forum: weryfikatorium.pl oraz qfant.pl

Polecam oba Smile i pozdrawiam
Majka
Odpowiedz
  

[-]
Korzyści z rejestracji!
Masz coś do dodania? Zaloguj się lub zarejestruj, aby odpowiedzieć. Czekamy na Ciebie! Rejestracja trwa mniej niż minutę i wymaga podania jedynie adresu e-mail.
Jeżeli chcesz napisać coś bez logowania, to możesz zrobić to w dziale Wiadomości z Żyrardowa .



[-]

Podobne wątki

Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Powrót taty belin 0 191 05.02.2024 23:05
Ostatni post: belin
  Internet - nieszczęście humanistyczne belin 0 177 09.05.2023 00:37
Ostatni post: belin
  I przegląd piosenki prawdziwej Manifestacja ludzi przeciwko władzy PRL 1981 belin 1 243 29.04.2023 12:06
Ostatni post: belin
  Upadek socjalizmu w Wenezueli - taki będzie koniec pisizmu degustator 12 624 15.03.2023 19:37
Ostatni post: belin
  Koncert Abba w Studio 2 w 1976 roku belin 0 235 08.10.2022 10:05
Ostatni post: belin
  Siekiera - Ludzie Wschodu - w kontekście ataku Ruskich na Ukrainę belin 0 256 09.08.2022 14:32
Ostatni post: belin
  Polka w eliminacjach America Got Talent - belin 0 242 21.06.2022 11:25
Ostatni post: belin
  Pierwszy kolorowy film o Polsce - 1938 z USA - komentuje Eve Curie belin 0 287 18.06.2022 22:57
Ostatni post: belin
  Policzek na Oskarach bez cenzury belin 1 298 01.04.2022 03:23
Ostatni post:
  Zapiski Oficera Armii Czerwonej - Sergiusz Piasecki - nowa lektura szkolna? Andreas 1 400 15.02.2022 22:22
Ostatni post: belin
  Zespół Wczasy Utwór Polska Serce Rośnie belin 0 255 14.11.2021 00:09
Ostatni post: belin
  Marek Włodarski - obraz polskiego surrealisty na wystawie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej belin 3 549 21.03.2021 20:24
Ostatni post: Kamix44
  Filharmonia na YT czyli Mezzo TV za darmo - Bolero Ravela na początek belin 0 286 07.03.2021 20:52
Ostatni post: belin
  Diabły w deszczu - odnalezione opowiadanie Marka Hłaski belin 0 302 24.01.2021 15:43
Ostatni post: belin
  Zaginiony obraz Jacka Malczewskiego "Przy fortepianie" wrócił do Muzeum Narodowego belin 0 306 17.06.2020 09:24
Ostatni post: belin


[-]

Użytkownicy przeglądający ten wątek:

2 gości