RE: Wczasy w Rewalu 2012 r.
(17.07.2012 08:32 )stańczyk napisał(a): Andreas, znam ten tekst.
Tekst naprawdę wart jest zapamiętania i analizy, bo to prawdziwa perełka języka polskiego oraz przykład filozofii rządzenia, którą tak dobrze znamy z Żyrardowa. Weźmy kilka zdań perełek:
„Dla wielu „fanaberia lokalnej władzy”, dla mnie miejsce, gdzie po raz pierwszy prawdziwe wakacje spędzają setki dzieci” – jakże łatwo usprawiedliwia się każdą fanaberię władzy. Wystarczy powiedzieć, że przecież kogoś ta fanaberia uszczęśliwia. W ten sposób deptak to dla wielu „fanaberia lokalnej władzy”, ale dla mnie miejsce, gdzie szczęśliwe, żyrardowskie rodziny spacerują celebrując niedzielny odpoczynek. Łatwe, nie?
„Zarówno sprzedaż tej działki, jak i jej pozostawienie w gestii Miasta, budzi wiele kontrowersji” – a skoro budzi to lepiej zostawić jak jest. Szkoda, że Pani dyrektor nie skusiła się by podać argumenty za i przeciw. Przede wszystkim zestawienie kosztów tzn. ile płacić trzeba za całoroczne utrzymanie ośrodka a ile za same kolonie. Warto byłoby podać argument w postaci konkretnych liczb a nie tylko męczyć czytelnika banałami.
„Jestem zwolenniczką tej opcji, ale żeby ośrodek tętnił życiem przez cały rok, trzeba w niego zainwestować” – i znów brak argumentów za wyjątkiem wyciskaczy łez o szczęśliwych dzieciach. Zero odpowiedzi na zarzuty, że te same dzieci byłby równie szczęśliwie spędzając kolonie w ośrodku, który byłby zwyczajnie wynajmowany na okres wakacyjny.
„Nasze kolonie i wczasy są bardzo atrakcyjne, bo tanie i o krok od morza” – tanie? Tanie, ale względem czego? Jakież to porównania zostały dokonane by móc tak napisać. Ja oczywiście wiem, że słowo Pani Dyrektor cenniejsze jest od złota, ale chciałbym się dowiedzieć jak to jest z tymi kwotami. Ile tak naprawdę miasto wydaje.
„Za kilka dnia rozpocznie się pierwszy w tym roku turnus kolonijny w Rewalu, znów przyjadą dzieci, które pierwszy raz zobaczą morze i zakosztują samodzielności (oczywiście pod okiem opiekunów)” – w tym samym czasie na żyrardowskich podwórkach będą nudzić się setki dzieci, które nie zobaczą morza, choć prawdopodobnie zakosztują samodzielności (nie będąc pod okiem wykwalifikowanych opiekunów). Ale zrozumieć trzeba, że nie dla wszystkich wystarczy pieniędzy i miejsca w Rewalu.
„Wyjeżdżają bogatsze we wspomnienia i radośniejsze. I czy nie to jest właśnie najważniejsze?” – oczywiście, że dobro dzieci jest najważniejsze. Kiedy pojawia się taki argument milkną źli ludzie mówiący o pieniądzach. Bo, cóż z tego, że za te same pieniądze – być może – udało by się zrobić więcej dla dzieci?
(17.07.2012 08:32 )stańczyk napisał(a): Jest tak oddana pracy, że rokrocznie, przez 2 miesiące, poświęca w całości swój czas i zdrowie, a może nawet i swoje prywatne pieniądze wyjazdowej pracy z dziećmi.
Och, ja rozumiem to poświęcenie i wzruszam się straszliwie. Chciałbym tylko zadać kilka pytań:
-ile kosztuje całoroczne utrzymanie ośrodka w Rewalu i czy nie byłoby taniej wysyłać dzieciaków z Żyrardowa na kolonie do prywatnych ośrodków?
Ale rozumiem, że to tak samo jak z AQUA – trzeba było zbudować basen i spłacać go teraz latami blokując inne inwestycje w mieście, choć pod bokiem są baseny w Mszczonowie. Można byłoby dowozić do nich dzieciaki z Żyrardowa i to darmowym autobusem a resztę kasy zainwestować w coś innego, ale po co?