18.05.2011 17:06
Ile możesz zarobić za zapłodnienie żony sąsiada?
Niecodzienna historia wydarzyła się w Stuttgarcie w Niemczech. Pewien sędzia od zawsze pragnął mieć dzieci ze swoją piękną żoną. Po wielu nieudanych próbach, postanowił się przebadać - lekarz poinformował go, że jest bezpłodny. Wydawało mu się, że znalazł złoty środek, który im pomoże. O sprawie pisze portal TRCB News.Mogło się wydawać, że pan Suspolos i jego piękna żona Traute mają wszystko. Do szczęścia brakowało im jedynie dziecka. Po wielu nieudanych próbach Suspolos wykonał badania - został poinformowany, że nie może mieć dzieci.
Tak bardzo pragnął mieć potomka, że zdecydował się na bardzo odważny krok. Postanowił wynająć swojego 34-letniego sąsiada Mausa, ojca dwójki dzieci, by zapłodnił jego żonę. Po długich namowach, 29-latka w końcu uległa i zgodziła się na ten pomysł.
Suspolos zapłacił sąsiadowi 2500 dolarów (ok. 7 tys. zł). 34-latek trzy razy w tygodniu przez sześć miesięcy starał się począć potomka dla swego sąsiada. Kiedy po pół roku prób piękna Traute nie zaszła w ciążę, jej mąż nie mógł zrozumieć, jak to możliwe. Wysłał więc sąsiada na badania, bo ze zdrowiem jego żony było wszystko w porządku.
Lekarz powiedział Suspolosowi, że jego sąsiad jest po prostu bezpłodny. Wiadomość zszokowała wszystkich prócz żony Mausa, która wyznała, że to nie on jest ojcem ich dwójki dzieci.
Rozwścieczony Suspolos postanowił wytoczyć sąsiadowi proces za "złamanie warunków umowy" i domagał się zwrotu pieniędzy. Maus tłumaczył, że nie gwarantował powodzenia, a pieniądze "zarobił" uczciwie.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,I...omosc.html
Ciekawe, ile u nas kosztuje taka "przysługa? Oczywiście zakończona happy endem.
chyba to Kisiel kiedyś powiedział:
To, że żyjemy w koziej (nomem-omen) doopie, to już wszyscy wiemy, ale najgorsze, że się w niej urządzamy...."
To, że żyjemy w koziej (nomem-omen) doopie, to już wszyscy wiemy, ale najgorsze, że się w niej urządzamy...."