05.05.2011 19:26
Bajka o królewiczu...
Bajka o królewiczu...Piękny królewicz pewnego dnia poprosił królewnę o rękę. Królewna miała
akurat focha i odpowiedziała „nie” bo myślała, że królewicz będzie się
jeszcze mocno starał, obsypywał ją kwiatami i podarunkami, aż wreszcie
się zgodzi.
A królewicz jeździł sobie dalej na koncerty rockowe, pił wódkę z
kolegami, miał ładny motor, na którym woził się dokąd chciał i kiedy
chciał, sypiał z różnymi panienkami poznanymi na wakacjach, często dużo
młodszymi niż on. Miał kolczyk z piórkiem, tatuaż i palił grube cygara.
Nie musiał płacić alimentów, ani nie przejmował się, czy deska w kiblu
jest podniesiona, czy akurat leży. Jak chciał, to sprzątał w kuchni, a jak
nie chciał, to nie sprzątał. Kiedy miał ochotę, mógł sobie spać na kanapie
i zamawiać pizzę w środku nocy. Na stole stała butelka Żubrówki i nikomu
to nie przeszkadzało. Kiedy się rozbierał, rzucał skarpetki w kąt pokoju
i zbierał je dopiero w piątek, w dzień prania, co nie budziło niczyjego
niepokoju. W łazience miał dwa szlafroki. Jeden dla siebie, a drugi dla
koleżanki, która akurat spała u niego, jeśli mieli na to ochotę. Po pracy
mógł iść na piwo i wracał do domu o dziewiątej wieczór i nie słyszał
jęczenia i biadolenia, nikt nie smęcił mu za uchem o obowiązkach. Nie
musiał też co jakiś czas usuwać historii przeglądania z Firefoxa. Nie
musiał mieć bezpiecznego rodzinnego samochodu do wożenia księżniczki i
dziecka do szkoły, a gdy kupował samochód wybór padł na dwuosobowe
cabrio. I miał furę pieniędzy, bo rozwijał swoje zainteresowania i stał
się dobrym w tym co robił, bo miał na to czas i wieczorami kiedy miał na
to ochotę uczył się więcej o swojej pasji. A stało się tak, bo nikt mu
nie nigdy nie powiedział, żeby „nie zajmował się głupotami i fanaberiami
tylko wziął się za prawdziwą pracę”. Amen.