12.01.2010 08:07
Templariusze. Miłość i krew.
Wielbicieli filmów kostiumowych zachęcam do obejrzenia oryginalnej, 4,5 godzinnej projekcji obrazu:Aka Arn - Temppelin
/ Arn: The Knight Templar / Arn - Temppeliritari / Arn - Tempelridderen / Rycerz Templariuszy) (2007)
W kinach polskich premiera miała miejsce 25.12.2009, podczas gdy faktycznie produkcja pochodzi z 2007 roku! Tajemnicą pozostaje, kto stoi za okrojeniem oryginalnej wersji do rozmiarów dwugodzinnego filmu, w którym z historii Templariuszy pozostawiono nędzne resztki.
W niespełna dwie godziny w "Templariuszach..." opowiedziana jest epopeja, którą w Skandynawii zaprezentowano w dwóch odsłonach "Arn Tempelriddaren" i "Arn - Riket vid vägens slut". Spowodowało to wielkie straty w wymowie całości, tym bardziej, że wątki pozostawione w skróconej dwugodzinnej wersji połączono chaotycznie i bez rozsądnego planu.
Ale i tak z poszatkowanej wersji, którą można aktualnie obejrzeć na ekranach naszych kin zobaczycie obraz, który zachęca do poszukania oryginału i konfrontacji.
Na plan pierwszy w polskiej wersji kinowej wysuwa się melodramatyczny wątek zakazanej miłości młodego rycerza Arna do pięknej Cecylii, którą przyrzeczono innemu. Napiętnowany romans pozamałżeński prowadzi do dramatycznego rozdzielenia kochanków: Arn zostaje skazany na 20-letnią pokutę w Ziemi Świętej, ukochaną Cecylię z rozkazu biskupa zamyka się w klasztorze, gdzie dodatkowo doznaje licznych upokorzeń ze strony matki przełożonej i zawistnych sióstr.
Kto przebrnie na seansie w kinie ten przydługi wątek, ten otrzyma nagrodę w postaci znacznie ciekawszych przygód Arna w Ziemi Świętej. Warto tu podkreślić mistrzowski montaż zdjęć, szczególnie w scenach batalistycznych. Na uwagę zasługuje także wątek honorowej przyjaźni Arna z przywódcą wojsk arabskich Saladynem. Niestety, w wersji kinowej także mocno okrojony.
Najgorzej zdecydowanie wypada to, na co większość kinomanów nastawia się czytając tytuł bo z historii zakonu templariuszy nie zostało w wersji kinowej właściwie nic, zatem polskie tłumaczenie tytułu jest oszukane.
Wrażenie robi bardzo naturalne połączenie wszystkich języków, jakimi posługują się bohaterowie. Szwedzki, angielski, francuski i arabski brzmią naprawdę przekonująco, zważywszy, że historia rozgrywa się w średniowiecznej Skandynawii, a rycerze templariuszy to mieszanka ludzi z całej chrześcijańskiej Europy, mieszanka podwójnie ciekawa w konfrontacji z językami, obyczajami i kulturą świata arabskiego.
Obsada aktorska - bez zarzutu, moim zdaniem nie ma tam słabych ról, no może irytująca jest trochę Sofia Helin w roli Cecylii, ale jej gra zyskuje na wymowie w drugiej części filmu. Prawdziwego szoku doznałam, gdy na ekranie pojawił się Milind Soman (aktor indyjski) w roli Saladyna. Charakteryzacja tego aktora bardziej upodabnia go do Chrystusa, niż do legendarnego sułtana ajjubidzkiego.
Polecam Wam mocno ten film, ale odszukajcie na torrentach lub w wypożyczalniach oryginalną, dwuczęściową wersję. Dopiero wtedy będzie to prawdziwa uczta kinomana.