03.06.2011 19:17
Kobieta za kierownicą.
Jako że jestem uprawniona do prowadzenia pojazdów samochodowym nieprzekraczających 3,5 tony oraz ciągników i pojazdów wolnobieżnych (czyli prawko kat B, baranki wielkanocne), czasami robię za kierowcę mojego kolegi-małżonka. Zazwyczaj panowie są mili i wdzięczni za dowiezienie do domu i opiekę – staram się być miła i częstuję gumą do żucia, powerait’em i zatrzymuje się gdy zechcę zostawić pod drzewem nadmiar wypitego piwa. Tej soboty było jednak inaczej. Pod knajpą gdzie biesiadował mój ślubny z kolegami zjawiłam się o umówionej porze. Wcześniej telefonicznie dowiedziałam się że podwieziemy kolegę – ale nowość :/ Gdy zajechałam na miejsce obok mojego ślubnego stał ogromny facet,dobrze po 40-tce, z fryzurą na Kaja GoGo, wąsami a-la Wałęsa rocznik ‘80, w wieśniackiej skórze z lumpeksu. samochodu na tylne siedzenie najpierw wtoczył się mój mąż – mam coupete i tylko 2 drzwi i dla kolegi zostało miejsce obok MNIE ! co było logiczne o tyle, że miał wysiadać pierwszy.Pierwsze co się nie spodobało kiwającemu się jak małpa w rui, reliktowi przeszłości, było to, że nie pozwoliłam mu wsiąść do samochodu z tym piwskiem w szklance. Dlaczego to chyba ku... było oczywiste – nie dla goryla w skórze. Pogodził się jednak ze stratą (wypiwszy duszkiem pół szklanki) i wsiadł.
Wbijam w navi adres frajera i w pedał.
Jak tylko ruszyłam z miejsca, gość zaczął głośno komentować moją jazdę. Za szybko ruszam, za ostro biorę zakręty, za słabo hamuję, “wrzuć 3-kę i w pedał”, “spal gumę”, “ale cienka jesteś, Cienki Cię wyprzedził”, “nie tędy się jedzie” i tym podobne gadki. Na początku starałam się panować nad sobą ale po kilku takich tekstach mój poziom wkurwienia sięgnął niebezpiecznie wysoko i jak złapałam się na tym, że na Marymonckiej wyprzedzam 80-tką radiowóz, to postanowiłam coś z tym zrobić. Zwracam więc troglodycie uwagę aby nie denerwował kierowcy bo może się to dla niego źle skończyć. Mąż wtóruje mi z tylnego siedzenia. Koleś jednak dobrze się czuje w moim towarzystwie nic sobie z tego nie robi. Zajeżdżam więc z piskiem opon na zatoczkę autobusową i delikatnie acz stanowczo mówię: -”wypierdalaj albo zawrzyj jaźwę bo nie należę do grzecznych dziewczynek, co się popłaczą po tych Twoich tekstach rodem z wiejskiej imprezki. Masz jakiś problem z kobietami za kierownicą?”
Mąż rechocze na tylnym siedzeniu a facio wywala gały jak dmuchana żaba.
W aucie zrobiło się ciszej, choć nie zupełnie bo gadał dalej już tylko do mojego męża.
Jak dojechaliśmy na miejsce cmoknął mnie w rękę i zapytał czy go lubię. -” Nie ku... i żegnam”. -”Ja Ciebie też” wyjąkał i zmył się jak niemyty ch....
http://megawkurw.pl/index.php/kat/zachowanie/
Jakby co to proszę usunąć.
chyba to Kisiel kiedyś powiedział:
To, że żyjemy w koziej (nomem-omen) doopie, to już wszyscy wiemy, ale najgorsze, że się w niej urządzamy...."
To, że żyjemy w koziej (nomem-omen) doopie, to już wszyscy wiemy, ale najgorsze, że się w niej urządzamy...."