RE: Debata o bezpieczeństwie.
(28.11.2012 23:14 )pmp3 napisał(a): [...] przypominam, że to sprzedawca w związku ze sprzedażą alkoholu odpowiada za utrzymanie porządku pod sklepem, patrz art 18 ust 10 pkt 3 ustawy o wychowaniu w trzeźwości. To on sprzedający/pracownik sprzedającego, ma obowiązek wzywania policji zawsze gdy klienci kupujący alkohol naruszają porządek prawny.
Teraz przedsiębiorcy tego nie robią bo wiedzą, że wytrawni znawcy tanich trunków, gdy wezwana zostanie do nich policja więcej do takiego sklepu nie przyjdą. Więc sprzedawcy udają, że nie widzą tego co się dzieje pod sklepem po zakupie alkoholu przez ich klientele .
Myślę, że właśnie tu jest pies pogrzebany tzn. istnieje przepis o tym, że sprzedawca alkoholu ma obowiązek dbać o utrzymanie porządku przed sklepem i wzywania policji w sytuacjach kiedy ktoś łamie prawo, ale przepis ten w obecnym stanie rzeczy nagminnie nie jest respektowany. Oczywiście można to wytłumaczyć tym, że sprzedawca nie może wyjść ze sklepu, bo właśnie układa towar na regałach itp. itd. Ale skoro jest taki przepis to należy zrobić wszystko by był on egzekwowany. Czy w dzisiejszych czasach jest to takie trudne? Moim zadaniem nie. I nie trzeba wcale zatrudniać ochroniarza przed sklepem. Wystarczy najprostszy monitoring, który pozwoli sprzedawcy – bez wychodzenia ze sklepu – widzieć, czy coś się dzieje na zewnątrz. Na mój chłopski rozum to jeśli sprzedawca widzi, że coś się kroi przed sklepem to po prostu dzwoni po policję i tyle. Po sprawie. Czy w tym jest jakiś kłopot?
Nie wiem dlaczego akurat ten wymieniony wyżej przepis miałby być jakoś szczególnie traktowany i omijany w wykonaniu z uwagi na rzekome trudności? Ogólnie to zauważam w naszym narodzie tendencję do uciekania do odpowiedzialności za pewne aspekty prowadzonego biznesu. Pamiętam jak taksówkarze płakali, że kasy fiskalne muszą wprowadzić. I co? Wprowadzili i jakoś jeżdżą, nie splajtowali. Ile było marudzenia o to, że trzeba w knajpach udostępniać toaletę?
Każdy by chciał maksimum wycisnąć z biznesu i jak najmniej inwestować – to zrozumiałe i oczywiste! Ale kto komu nakazuje na siłę prowadzić sklep z alkoholem? Nie podoba się, że trzeba porządku dopilnować przed sklepem to można zmienić branżę i prowadzić np. kwiaciarnię. Jak słusznie napisał pmp3 – chętnych na taki biznes jakoś nie brakuje i ja też nie sądzę by się to zmieniło.
(29.11.2012 08:41 )Jancio napisał(a): Czytając twoje posty mam nieodparte wrażenie, że przeszkadza ci jakiś sklep tym sposobem chcesz go załatwić, ale to nie tędy droga.
Rany, jeśli nawet to co? Nie może komuś przeszkadzać, że pod konkretnym, znanym mu sklepem jest bajzel? Kiedy mieszkałem na Wschodzie to też wnerwiało mnie, że pod sklepem była stała klientela żuli, którzy najspokojniej pili sobie piwko w okolicy (a kiedy było chłodno to i w samym sklepie). Bluzgi się sypały, towarzystwo pluło pod nogi i smarkało z palca. A pani sprzedawczyni była tak dobra, że im nawet popielniczkę dawała, bo nie chciało się jej petów zbierać po ziemi. Czyli jak widać sprzedawca może – nawet bez żadnego nakazu – zainteresować się tym co się dzieje pod sklepem. Tylko jakoś tak się dzieje, że wychodzi naprzeciw tej fulerskiej klienteli a nie zwykłym ludziom. Przecież w niektórych sklepikach to do jabola panie dodają plastikowe kubeczki (za dodatkową opłatą lub bez), bo dokładnie wiedzą, że klient nasz pan. A ten „pan” idzie w najbliższą okolicę sklepu i doi z kumplami jabcoka by po chwili wrócić po kolejnego.