RE: Szkoła nr 3
(02.10.2010 20:27 )Andreas napisał(a): 1.Rodzic oddając dziecko pod opiekę szkoły ma prawo oczekiwać maksymalnego poziomu bezpieczeństwa w tejże.
W każdym razie chodzi mi o to, że naszym kraju tak to już jest, że dopiero gdy dojdzie do tragedii to ludziom otwierają się oczy.
Andreasie - to rozwiń kwestie:
"oddaje dziecko" - w stroju Adama i Ewy? Bez tornistra... itd...
Jeszcze raz. Jak widzicie kwestie sprawdzania co każdy uczeń przynosi na lekcje? Dla mnie jest to niewykonalne.
Jeżlli mój syn zwinie nóż kuchenny - ostrze z 15 cm i zabierze do szkoły to co mam zrobić? Niemamy wpływu na wszystkie wypadki na świecie... A Andreasie razem z Hurtownikiem chcecie nauczyć dzieci, że wisi nad nimi cały czas wielkie oko, które będzie ich kontrolować i permanentnie będzie im mówić, że to jest dobre a to nie jest dobre...
Więc polecam wrócić trochę do podstaw psychologi rozwojowej i się dowiedzić kiedy dziecko wykształca w sobie postawę odpowiedzialną. Dla ułatwienia podam wam tytuł podrozdziału:
"Wpływ czynników ryzyka i zasobów na proces adaptacji."
Sorry ale taki kretyński wybryk jest "Czynnikiem ryzyka" które - POWTÓRZĘ - trzeba dzieciom wytłumaczyć.
Pomysł z karą zaproponowaną przez Hurtownika wydaje mi się sensowny w przypadku rezcydywy, ale w przypadku pierwszego takiego zachowania - POWTÓRZĘ - wystarczającą karą wydaje mi się poinformowanie rodziców.
I tak - uważam, ze Hurtownik panikuje a Andreas teoretyzuje abstrahując od realiów.
I jeszcze odniesienie do drugiej części - na całym świecie tak jest.
Przyczyn obecnego stanu szukałbym w zmianie cywilizacyjnej.
Moich rodziców wychowywało podwórko - tzn wszyscy na klatce się znali i wszyscy dorośli mieli prawo zareagować na wybryki dzieci.
Mnie wychowywała już rodzina i trochę znajomych/sąsiadów. Moje dzieci są już wychowywane wyłącznie przezemnie i moją żonę.
Jak zwracam uwagę dzieciakom w piaskownicy to widzę jak rodzic danego delikwenta czasami mnie zabija wzrokiem. Z opowieści wicedyrektorki szkoły wiejskiej wiem, ze problematyczni sa rodzice. Już to pisałem. Nawet mierny pedagog wie więcej na temat psychologii rozwojowej dziecka niż przecietny rodzic. I trzeba się starać pedagoga wspierać i pomagać, bo szansy na lepszego raczej nie będziemy mieli, chyba, ze jest poniżej miernej... ale to wówczas też nie stanie się z dnia na dzień...