22.07.2010 07:53
RE: Nowy statut.
Rencisto, bardziej od literówki chodziło mi o to, że statucie nie ma uwzględnionego przypadku zwykłej rezygnacji ze stanowiska w trakcie kadencji. Może coś mi umknęło, ale wydaje mi się, że statut nie przewiduje tego, że ktoś zrezygnuje na własną prośbę. Warto byłoby to dopisać, bo pamiętam podobny problem w komisji socjalnej, w której zasiadałem. Ktoś zrezygnował i był spór jak wygląda uzupełnienie komisji o kolejnego członka.(21.07.2010 15:04 )Mars napisał(a): Kontretnie ile osób może wnioskować za niewydaniem zgody na otwarcie lokalu.Moim zdaniem tu w ogóle nie chodzi o takie przedstawienie sprawy. Jeśli mieszkańcy (obojętnie ilu) zwracają się do swojego samorządu z prośbą o zajęcie się sprawą, to dalej ów samorząd ma obowiązek przeprowadzić tzw. konsultacje społeczne. Przecież łatwo się przekonać robiąc jedno, czy dwa zebrania z mieszkańcami, jakie są nastroje i jakie są oczekiwania ludzi. Nie widzę tu żadnego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać.
Przypomnę, że pisałem o konieczności współdziałania inwestorów z lokalną społecznością i jestem za tym by tego typu kontrowersyjne inwestycje były dyskutowane na wspólnych zebraniach. Tu nie chodzi o to by w ogóle wstrzymać rozwój usług i handlu na danej ulicy, ale by ludzie poczuli, że mają prawo decydować o tym co będzie w ich sąsiedztwie. Myślę też, że każdy inwestor będzie zadowolony z takie wspólnego konsultowania sprawy, bo przecież służy to jego biznesowi.
(21.07.2010 15:04 )Mars napisał(a): Samorządność owszem ale przedsiębiorczośc i prawa rynku to tez chyba nie sa obce hasła? Moze pozwolić istnieć "lokalowi" i zobaczymy czy wogóle utrzyma sie na "rynku".Dobrze, ale co wtedy z inwestycjami typu „asfalciarnia” czy innymi, które owszem, dają miejsca pracy i przynoszą zysk, ale są wpływają ujemnie choćby na ceny gruntów w danej okolicy? Jeśli ktoś kupuje działkę, na której buduje dom, czy mieszkanie w budynku wielorodzinnym to chciałby mieć względną pewność, że dobrze zainwestował. Jeśli mu ktoś postawie pod oknami zakład produkujący asfalt, czy obskurną knajpę dla lumpów to raczej ciężko będzie mu sprzedać później ów domek, czy mieszkanie. Cóż, prawa rynku działają tu w dwie strony i dziś ludzie nauczyli się już, że trzeba dbać o najbliższą okolicę nie tylko dla świętego spokoju. Po prostu zadbana, spokojna, dobrze rozwijająca się, bezpieczna okolica to gwarancja dobrze zainwestowanych pieniędzy jej mieszkańców.
(21.07.2010 15:04 )Mars napisał(a): Innąa kwestią jest ład i bezpieczeństwo wokoło lokalu. Jeśli ktoś brudzi wokoło to podlega pod te same paragrafy co brudzący na każdej innej ulicy. Nie znam kwot ale pewnie od pouczenia przez 50 zł do 200zł spokojnie policja wypisze za takie wystepki. Jeśli skargui beda sie pojawiały częściej to Policja z wsparciem samorządu mieszkańców może ograniczyć lub cofnąc pozwolenie na handel piwem czy innym trunkiem.Jeszcze raz podkreślę, że ludzie (nie tylko w naszym mieście) mają bardzo małą wiarę w skuteczne działanie policji i straży miejskiej. Temat ten był i jest poruszany na forum, więc nie będę go tu szerzej rozwijał. Powiem tyle – wymienione służby zapracowały sobie na taki wizerunek jaki mają u mieszkańców. Dlatego też nie dziwię się ludziom, że obawiają się inwestycji typu piwiarnia. Wiadomo jaka jest kultura picia alkoholu w naszym kraju a jak ktoś ma wątpliwości to niech sobie zwiedzi kilka piwiarni. To niestety nie są Czechy, tu jest Polska i widok zataczających się panów opuszczających lokal jest normalny. Po drodze jeden z drugim postanowi się wysikać na ulicy, nabierze ochoty na podrywanie przechodzących pań, albo uzna, że warto wypytać dzieciaki, czy mają jakieś pieniądze, bo jeszcze jedno piwko by wypił. To są normalne obrazki w naszym kraju i w naszym mieście też.
Dodam, że kiedyś mieszkając w Warszawie w pobliżu tzw. pubu też się napatrzyłem z okna na różne sceny. Najbardziej przerażające było to, że część uczestników piwnych biesiad parkowała samochody w pobliżu a później, wracając chwiejnym krokiem z knajpy wsiadała do pojazdów by ruszyć w dalszą drogę. Napisałem w tej sprawi list zarówno do lokalnej prasy, jak też do dzielnicowego. Oczywiście do dziś nie doczekałem się odpowiedzi na z jednej i drugiej strony. Ale to tak na marginesie.
"Dodaj jeszcze, że są i tacy którzy nie mogą głosować w naszym mieście, a mędrkuje taki, smętkuje, rozlicza, dyskutuje,obraża i jest fachowcem od wszystkiego.....a jak wiadomo wszystkim wokół- "fachowiec od wszystkiego jest fachowcem od niczego" Judyta