13.07.2010 11:54
Co dalej z Palikotem?
Poseł Palikot powołuje ruch poparcia dla siebie samego. Nawołuje do wspierania go i otwarcie przyznaje, że liczy na 10 milionów myślących podobnie, jak on.Pewnie nie byłoby tego całego zamieszania, gdyby pan Palikot nie sięgnął po argumenty dotyczące Lecha Kaczyńskiego. Domagając się upublicznienia informacji o tym, co znajdowało się we krwi zmarłego prezydenta Palikot naraża się na zarzut tego, iż powraca do wcześniejszych swoich tez dotyczących problemu z alkoholem. Sprawa jest znana, więc nie ma co jej tu roztrząsać. W każdym razie wygląda na to, że w Platformie poważnie zawrzało i koledzy partyjni, korzystając ze sprzyjającego klimatu po wyborach, chętnie zrobiliby trochę porządku. Do tej pory Palikot nie odwoływał się do głosu ludu, więc musi mieć gorąco pod fotelem skoro teraz wzywa do poparcia. Do tej pory wystarczyły argumenty, że przydaje on PO ileś tam procent wyborczych. Wygląda na to, że ktoś powiedział: sprawdzam!
Obojętnie co PO zrobi z Palikotem to i tak zastanawiam się nad tym wszystkim i muszę przyznać, że mam z tym panem poważny problem. Z jednej strony człowiek ten odpycha mnie swoim zachowaniem, głupawymi happeningami, które mają rzeko świadczyć o jego inteligencji. Denerwuje mnie wypowiedziami, które mają czysto prowokatorski charakter i nie prowadzą do niczego innego poza prostym biciem piany.
Jednocześnie jednak Palikot ma odwagę zapytać o sprawy, których boją się poruszyć nawet (rzekomo odważni i niezależni) dziennikarze. Podobały mi się jego pytania dotyczące tego kto płacił składki na ubezpieczenie żony prezydenta, która przecież urzędnikiem nie była a polisę wykupiona miała, taką jak jej mąż. Wielu się oburzało a ja uważam, że mam prawo wiedzieć na co idą moje podatki.
Teraz czytam wypowiedź Magdaleny Środy i takie oto słowa:
„Palikot wypowiadający się o katastrofie w Smoleńsku, naruszył hipokryzję, uderzając w zasady „świętej Prawdy” i nowej poprawności politycznej (bo zasady poprawności politycznej obowiązują nie tylko na lewicy, ale i na konserwatywnej prawicy). Katastrofa w Smoleńsku, nim jeszcze ją wyjaśniono, została zamknięta w szklanej trumience z napisem: „Śmierć męczeńska! Modlić się, nie pytać!”. Patrioci stawiają krzyże, PiS domaga się przejęcia śledztwa (bo wszędzie węszy spisek), a politycy PO problem omijają z daleka, chowając głowy w piasek. I nikt nie zadaje pytania o odpowiedzialność osobistą prezydenta, który zorganizował sobie bizantyjską wyprawę do Smoleńska, biorąc na pokład najważniejsze osoby w państwie, a o którym było wiadomo, że miał takie kompleksy, że nie mógł pozwolić sobie na lądowanie gdzie indziej z opóźnieniem, bo wyśmiały by go media.
Jak zresztą stawiać problem odpowiedzialności, gdy główna ofiara leży na Wawelu, pochowana tam na chybcika, szybciutko, by zamknąć usta tym , którzy mogą zadawać pytania. Zmarły prezydent Kaczyński może być oczywiście uznany świętym i męczennikiem (jeśli tak będzie sobie życzył Kościół), może być uznany bezwolną ofiarą jakiś decyzji, których nie był autorem, ale może też okazać się nieodpowiedzialnym prezydentem, który przez lekceważenie standardów bezpieczeństwa doprowadził pośrednio do śmierci osób, które zaprosił na pokład samolotu. Dlaczego nie można o tym mówić?”
I znów mam problem, bo Pani Środy zwyczajnie, po ludzku nie lubię a teraz nie mogę się z nią nie zgodzić. Bo dlaczego o tym wszystkim nie mówić? Dlaczego niby to wszystko wyciszać i w imię czego? I pewnie nie miałbym kłopotu z odpowiedzią, gdyby te problemy poruszał ktoś inny niż poseł Palikot…
PS
Cytat pochodzi z:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,N...omosc.html
"Dodaj jeszcze, że są i tacy którzy nie mogą głosować w naszym mieście, a mędrkuje taki, smętkuje, rozlicza, dyskutuje,obraża i jest fachowcem od wszystkiego.....a jak wiadomo wszystkim wokół- "fachowiec od wszystkiego jest fachowcem od niczego" Judyta