RE: Pożegnanie na 12 dni.
No to długo Kalarepko ci się opisuje
Ja ci opiszę pierwszą moją przygodę po Twoim wyjeździe.
Tak jak nas podszkoliłaś nie próbowaliśmy się wysmętniać po chorwacku i mówiliśmy po polsku. Poszliśmy do miasta. Zgodnie z zaleceniem twojego chłopaka kupiliśmy helikopter (zabawka) i wleźliśmy do fajnej knajpki. Oczywiście zamówiliśmy "oranginę", ale kelner wytłumaczył mi, że mówi się "orandżina". No ważne było to, że mokre i dobre, a że słodkie to zapłaciłam rachunek i proszę o wodę. Facet przynosi 2 szklanki zimnej wody to se siedzimy dalej i gadamy. Po kilku minutach w takim upale proszę znów o 2 wody -znów po chwili kelner podaje. Znów wypiliśmy i ponownie prosimy o wodę tym razem z cytryną i znów dostajemy- rarytas dla podniebienia
i ochłody. To ja po tych wszystkich kolejkach proszę o rachunek i widzę jak facetowi "oczy wychodzą z orbit". Cholera coś nie gra ... ale co??? Wyciągam portfel i pokazuję,że chcę płacić, a on mi po polsku wali prosto z mostu "woda u nas gratis". Ja pierdykam głupio mi się zrobiło bo ganiałam faceta w te i nazad ,a on kasy nie chce!!! Zostawiłam napiwek na stoliku i poszłam, ale od tej pory wodę kupowałam tylko w butelkach, a pokrojoną cytrynę w foli w torebce.
Byłam w Plitvicach -jeziora bajeczne i te wodospady ... bajka!!!
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy stoisku z rakiją. Degustacja wszystkich rodzajów trwała z godzinę. Pyszota -wypiłam z pół litra i wcale nie byłam pijana. Na drugi dzień głowa nie bolała. Boski trunek na super bimberku. Żeby tak w Polsce przy drogach wódę pozwolili sprzedawać
to by było życie!!! Jutro wstawię fotki.
Dzięki za namiary na sklep. Dostaliśmy 20% rabatu na zakupy i 30% na posiłki w jego restauracji.