07.03.2013 10:02
Grożenie więzieniem przez operatora numeru 112
Dyspozytor pogotowia do wzywającej karetkę: "Mam wszystkie dane, grożą pani 3 lata więzienia""Mam wszystkie dane, grożą pani 3 lata więzienia" - tak dyspozytor pogotowia w Gdańsku groził kobiecie, która zadzwoniła pod 112, by wezwać karetkę na pomoc nieprzytomnej osobie. - Straszenie więzieniem nie powinno się zdarzyć - komentuje w rozmowie z TOK FM Marcin Mikos, ekspert prawa medycznego.
Zgłoszenie mieszkanki Gdańska otrzymaliśmy na adres e-mail: reporterzy@tok.fm .
Katarzyna Łygońska z Gdańska opisuje całe zajście: - Znalazłam leżącego na chodniku człowieka. Ludzie przechodzili obok, nikt nawet się nie zatrzymał. Mężczyzna nie reagował na moje słowa - relacjonuje kobieta. - Zadzwoniłam na 112. Założyłam, że nawet jeśli ten mężczyzna jest pijany, to nie powinien leżeć na ulicy, gdyż był lekki mróz - mówi.
- Połączono mnie z pogotowiem. W słuchawce usłyszałam, że mam mężczyznę położyć na plecach i rozpocząć reanimację - opowiada. Kobieta jednak odmówiła. Tłumaczyła, że nie jest w stanie tego zrobić, nie potrafi udzielać pierwszej pomocy i boi się, że może nieprzytomnemu wyrządzić krzywdę niefachową pomocą albo narazić swoje zdrowie. W końcu, w czasie rozmowy z dyspozytorem pogotowia rozpłakała się.
Udzielenie pierwszej pomocy to obowiązek. Ale...
- Usłyszałam od pracownika opieki medycznej, że ma moje wszystkie dane, podał numer telefonu, i że za nieudzielenie pierwszej pomocy grozi mi 3 lata więzienia! Po czym rzucił słuchawką - relacjonuje kobieta. Zachowania dyspozytora nie wypiera się Stacja Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku. Tłumaczy, że w ten sposób dyspozytor chciał wywrzeć presję i zmusić kobietę do rozpoczęcia reanimacji nieprzytomnej osoby.
Obowiązek udzielenia pierwszej pomocy reguluje prawo. Artykuł 162. Kodeksu karnego określa to szczegółowo - "Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3" oraz "Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej". Według ekspertów prawa medycznego i wielu ratowników, już samo zawiadomienie pogotowia i określenie stanu poszkodowanej osoby, jest udzieleniem takiej pomocy.
- Uważam, że przepis mówiący o tym, że wszyscy mamy obowiązek udzielenia drugiej osobie pomocy jest słuszny, ale w tym momencie nie mogłam zrobić nic ponad zadzwonienie na 112 - zapewnia TOK FM gdańszczanka, która zadzwoniła po pogotowie.
Nieprzytomnemu mężczyźnie pomógł ostatecznie policjant, który przechodził obok. Zgodnie z zaleceniami przy udzielaniu pierwszej pomocy założył wcześniej jednorazowe rękawiczki.
Ekspert: Straszenie więzieniem nie powinno się zdarzyć
- W takich sytuacjach liczy się każda chwila - podkreśla z kolei Wojciech Kulesza, psycholog i ratownik, współtwórca programu szkolenia pierwszej pomocy przedmedycznej "Motopozytywni". Zwykłym ludziom brakuje jednak i wiedzy, i odwagi do tego, by pierwszej pomocy udzielić. - Jeśli przynajmniej umiemy zrobić sztuczne oddychanie albo jeśli się tego brzydzimy, a zrobimy masaż serca, to może komuś uratować życie - tłumaczy Kulesza.
- Pomoc osobie, która jest ranna czy poszkodowana, to nie tylko obowiązek moralny, ale i prawny każdego z nas - dodaje Marcin Mikos, ekspert prawa medycznego. - Na całym świecie przyjmuje się, że umierającej osobie nie można już bardziej zaszkodzić, więc liczy się każda pomoc. Dlatego też teraz w Polsce to nauczanie udzielania pierwszej pomocy realizuje się już od wczesnoszkolnych lat. Chodzi o wyuczenie pewnych nawyków - dodaje Mikos.
- Nie można się bać pomagać czy udzielać pierwszej pomocy - wskazuje Mikos. - To, co zrobiła ta pani, wyczerpuje znamiona bezkarności. Dlatego straszenie więzieniem nie powinno się zdarzyć - ocenia Mikos. - Sytuacja była na pewno bardzo nerwowa i po jednej i po drugiej stronie, a liczy się każda minuta w walce o życie, nim na miejsce dojedzie karetka. Dyspozytor powinien więc prowadzić przez telefon i zachęcać do udzielenia pierwszej pomocy - wyjaśnia ekspert.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,13516...SlotII3img
chyba to Kisiel kiedyś powiedział:
To, że żyjemy w koziej (nomem-omen) doopie, to już wszyscy wiemy, ale najgorsze, że się w niej urządzamy...."
To, że żyjemy w koziej (nomem-omen) doopie, to już wszyscy wiemy, ale najgorsze, że się w niej urządzamy...."