[-]
Ostatnio Dodane Obrazki
Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[-]

Bajki, bajeczki.

#1

Bajki, bajeczki.

Specjalny Anioł

Przeczytaj uważnie do końca, nie zatrzymuj się na krok dopóki nie zobaczysz, że rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają.
Dwa podróżujące anioły zatrzymały się na noc w domu bogatej rodziny. Rodzina była niegrzeczna i odmówiła aniołom nocowania w pokoju dla gości, który znajdował się w ich rezydencji. W zamian za to anioły dostały miejsce w małej, zimnej piwnicy. Po przygotowaniu sobie miejsca do spania na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i naprawił ją. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział,
"Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają."
Następnej nocy anioły przybyły do biednego, ale bardzo gościnnego domu farmera i jego żony, by tam odpocząć. Po tym jak farmer podzielił się, resztą jedzenia jaką miał, pozwolił spać aniołom w ich własnym łóżku, gdzie mogły sobie odpocząć. Kiedy następnego dnia wstało słońce, anioły znalazły farmera i jego żonę zapłakanych. Ich jedyna krowa, której mleko było ich jedynym dochodem, leżała martwa na polu. Młodszy anioł, był w szoku i zapytał starszego anioła:
"Jak mogłeś do tego dopuścić ?". "Pierwsza rodzina miała wszystko i pomogłeś im" - oskarżył.
"Druga rodzina miała niewiele i dzieliła się tym co miała, a ty pozwoliłeś, żeby ich jedyna krowa padła".
"Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają" - odpowiedział starszy anioł.
"Kiedy spędziliśmy noc w piwnicy tej rezydencji, zauważyłem że w tej dziurze w ścianie było schowane złoto. Od czasu kiedy właściciel się dorobił i stał się takim chciwcem niechętnym do tego by dzielić się swoją fortuną, w związku z czym zakleiłem tą dziurę w ścianie, by nie mógł znaleźć złota znajdującego się tam."
"W noc, która spędziliśmy w domu biednego farmera, Anioł Śmierci przyszedł po jego żonę. W zamian za nią dałem mu ich krowę. Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają."
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i szybko odchodzą... Niektórzy ludzie stają się naszymi przyjaciółmi i zostają na chwilę...zostawiając piękne ślady w naszych sercach... i nigdy nie będziemy dokładnie tacy sami bo zawarliśmy nowe przyjaźnie!!!

Wczoraj jest historią.

Jutro jest tajemnicą. Dziś jest darem.

Magdalena
Odpowiedz
#2

RE: Bajki, bajeczki.

Czy to może być bajka?
Czy martwy pasażer powinien płacić za bilet w busie ?

Patrzyłem na tego faceta od dłuższej chwili i czułem wzbierające we mnie przerażenie. Na początku sprawa wydawała mi się jasna; jest wczesny poniedziałkowy ranek i po intensywnie przeżytym weekendzie ten czy inny obywatel zwykł odczuwać skutki przetrenowania organizmu; po prostu facet, na którego patrzyłem, zasnął w busie, w drodze do pracy – tak mi się zdawało. Ale gdy mu się ukradkiem przypatrywałem zacząłem dostrzegać niepokojące symptomy. Podejrzenie rodziło się powoli, jakby od niechcenia. Jeden rzut okiem nie wystarczył, drugi też, nawet trzeci nie dał mi pewności. Zacząłem się więc przypatrywać pasażerowi - który tak jak ja, siedział w ostatnim rzędzie foteli - z dużo większą uwagą. A niepokoiło mnie to, że on się nie poruszał. Nachyliłem się ku niemu, by usłyszeć oddech, ale oddechu nie usłyszałem. Wpatrywałem się w jego korpus, żeby dojrzeć - Boże, modliłem się o to! - jak się podnosi i opada klatka piersiowa, co by dowodziło, że mężczyzna oddycha i wszystko w nim działa prawidłowo. Ale żadnego ruchu klatki piersiowej nie zarejestrowałem. Wpatrywałem się więc we wnętrze jego nosa, we włoski, które, gdyby żył, powinny lekko drgać przy wciąganiu i wypuszczaniu powietrza. Ale włoski nie drgały. Gałki oczne - bo spanikowany obserwowałem, co się dało - też się nie przesuwały pod powiekami, jak to mają w zwyczaju u śpiących w fazie REM. Pozostało mi już tylko jedno: przekonać się ostatecznie, a potem podnieść alarm!. Wykorzystując to, że bus zmieniał pas, ni to przypadkiem, a przecie celowo, lekko się przechyliłem i dotknąłem ręki mężczyzny, która leżała bezwładnie na pustym fotelu między nami. Była zimna. Tak zimna, że już wiedziałem, już byłem pewny. Ten człowiek nie żył!. W busie jechał trup, z czego nie zdawali sobie sprawy pozostali pasażerowie: te wszystkie rozgadane kobiety, narzekające na mężczyzn, ci faceci w drodze do pracy, których przytłaczała świadomość, iż to dopiero początek tygodnia. No i kierowca, wesoło pogwizdujący sobie w rytm morderczych hitów stacji „Śląska Fala”. Podniosłem się z fotela, przecisnąłem między tymi wszystkim ignorantami, których wesołość tak mnie denerwowała, których brzęczące i rozgadane komórki doprowadzały mnie do szału i których wzrok, świdrujący mnie, bezczelny, tak mnie irytował. Nachyliłem się nad kierowcą, bo inaczej nie przekrzyczałbym przebojów o hanysach, a poza tym nie chciałem, żeby słyszeli mnie inni pasażerowie. „Niech wciąż sobie żyją w błogiej nieświadomości. Pies ich trącał” – myślałem.
Nachyliłem się więc nad kierowcą i szepnąłem do jego porośniętego rzadką szczeciną ucha: - Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki... – od razu zdałem sobie sprawę, jak niefortunnie zacząłem.
Chciał ściszyć radio, ale ręką dałem mu znać, żeby tego nie robił.
- Widzi pan tego gościa, w futrzanej czapce, tego w ostatnim rzędzie? - zapytałem go konfidencjonalnym tonem.
- No, pewnie... – potwierdził. – Znam go. Facet jest magazynierem, pracuje w którymś z tych dużych sklepów meblowych w centrum Olkusza. Od dawna ze mną jeździ... A co z nim?
Przybrałem pełen powagi wyraz twarzy.
- On chyba nie żyje... Właściwie to jestem tego pewien – walnąłem go między oczy tymi słowami.
Popatrzył na mnie jak na wariata. Chyba uważał mnie za wariata. Może byłem wariatem? Tak, z pewnością wziął mnie za niespełna rozumu.
- Coś pan zwariował?! – postanowił po prostu o to spytać. – Jak nie żyje?! Umarł?
- No, kurde nie żyje! – ja mu na to. – Obserwowałem go... Jak tylko wsiadłem, to mi się nie spodobał. Nie porusza się, nie oddycha... I jest zimny jak cholera. Dotknąłem jego ręki, jest lodowata. Bez dwóch zdań: jest martwy!
Kierowca puścił kierownicę i podał mi swoją dłoń.
- Niech pan mojej dotknie, też jest zimna... – powiedział.
Dotknąłem, faktycznie, jego ręka była zimna, ale to nie było to zimno.
- Tak, ma pan zimną rękę - notabene radzę zbadać sobie krążenie - ale ten gość, tam, to ma lodowatą rękę. Zresztą, co tam ręka, on nie oddycha, nie podnosi mu się klatka piersiowa... Sprawdzałem! Zresztą, nieważne, chyba będzie pan zmuszony podjechać pod szpital...
W momencie jakby oklapł, jakby się na niego zwaliły wszystkie ludzkie nieszczęście i przypadłości. Żal mi go było, bo nagle taki się zmęczony życiem zrobił, że aż strach.
- No, to k... ładnie. Mandat, dwie stówy rano, a teraz to... Tylko mi w samochodzie trupa brakowało - do kompletu...
Pokiwałem głową, na zgodę, że „ładnie” wynikło.
- Ze szpitalem nie ma problemu, bo i tak tam mam kurs, to mogę z nim podjechać pod izbę przyjęć, ale potem nie wyjadę na trasę, wie pan, obdukcja, policja, wyjaśnienia, dzień będzie stracony. Kłopoty i jeszcze straty... Zresztą on też mi nie zapłacił, zanim...
Popatrzyłem uważnie, nie, nie myliłem się, kierowca nie żartował, on faktycznie martwił się, że mu przepadną kursy i jeszcze tym, że facet nie zdążył mu przed śmiercią zapłacić gównianych trzech złotych.
- Nie ma się pan czym martwić, tylko takimi duperelami, jak trzy złote?! – musiałem się do tego przyczepić, bo to była z jego strony bardzo małostkowa uwaga.
Kierowca nie złapał ironii.
- Bo mnie to wnerwia! Niech pan patrzy: w trzech miejscach powiesiłem kartki, że za kurs płaci się przy wsiadaniu! A wszyscy chcą płacić po kursie. Ja potem nie wiem, kto płacił, kto nie płacił, wykłócają się, a gdyby robili tak, jak napisałem, nie byłoby problemu. Jego akurat pamiętam, tak na 99 procent, że nie płacił, bo on zawsze po kursie dawał pieniądze. Ale jego to znam, znaczy znałem, więc wiedziałem, że mi zapłaci. No, ale dzisiaj mi nie zapłaci... I Jeszcze mi narobił tego bigosu...
Po tej długiej i chaotycznej wypowiedzi spojrzał na mnie przenikliwie.
- A pan płacił? – zapytał.
- Kurde! Płaciłem. Zawsze przy wchodzeniu daję kasę...
Pokiwał głową. Miał minę, jakby myślał: „Szkoda, że to ty brachu się nie przekręciłeś, bo bym przynajmniej tych trzech złotych nie stracił...”.
Jechaliśmy szybciej niż zwykle. Chyba zaczynało mu się spieszyć.
- K... mać, ładne kwiatki, ładne kwiatki! – jęczał pod nosem.
A ja zastanawiałem się, czy powinienem jechać z nim dalej, do szpitala, czy raczej wysiąść w centrum: „Przecież to nie zabójstwo, zbadają denata, ustalą przyczynę zgonu i tyle. Świadków nie będą potrzebować. On zresztą chyba umarł, nim ja wsiadłem...”
Zbliżaliśmy się do centrum.
- Niech pan stanie przy CPN-nie – poprosiłem.
Kierowca zawiesił na mnie ciężki wzrok.
- Chce mnie pan samego z nim zostawić?! – zaprotestował. – To pan stwierdził zgon. Musi pan ze mną jechać do szpitala! – stwierdził kategorycznie.
- A na co ja panu będę potrzebny? Chyba nie musi pan mieć świadków? Gość się po prostu przekręcił (tak mi się powiedziało, wiem, to nieładnie zabrzmiało) i tyle...
Moje argumenty do niego nie trafiły. Nawet nie zwolnił. Minęliśmy CPN.
- Pan żeś stwierdził, że on wykitował i pan się będziesz tłumaczył! – rzucił twardo.
- A co?! Ja go załatwiłem, czy co?! – wkurzyłem się, bo mi się na horyzoncie zjawiła wizja siedzenia na twardym krześle w smutnym pokoju, wpatrywanie w stuwatową żarówkę i smętną gębę jakiegoś sierżanta w pomiętym mundurze.
- Niech się panu nawet nie marzy, że panu pozwolę wysiąść! – powiedział to takim tonem, jakby mi groził przemocą fizyczną. Zrobiło mi się głupio. On mnie najwyraźniej straszył.
I wtedy usłyszeliśmy donośny męski głos. Najwyraźniej od jakiegoś czasu ktoś nam się przysłuchiwał. W ferworze dyskusji o denacie nie zwróciliśmy na niego uwagi. Ten ktoś zamierzał zaraz wysiąść, stanął tuż za mną i nam się przysłuchiwał. Ale musiał niezbyt dobrze nas słyszeć, bo zapytał:
- Co, nie chce zapłacić za przejazd, panie Heniu?!
Ja i kierowca - jak na komendę - odwróciliśmy głowy.
- O kur... – zaklął busiarz i jakimś cudem wyprowadził samochód z poślizgu.
Tak, macie rację, to był facet z ostatniego rzędu. Zrobić mi paskudny numer i zmartwychwstał. Bardzo się poprawił od chwili, gdy mu się przyglądałem. Już nie był blady, bo policzki mu się ślicznie zaróżowiły. Nie musiałem patrzeć na jego klatkę piersiową, żeby stwierdzić, iż oddycha; sapał jak parowóz. Spod futrzanej czapy, na czoło, spływały mu kropelki potu; czapka dobrze grzała.
Kierowca - poza słowem zwyczajową określającym kobietę lekkich obyczajów – nie odzywał się. Mnie też odebrało głos. Wpatrywaliśmy się w faceta, jak w zjawę. Ja dodatkowo patrzyłem na niego z przyganą, w końcu zrobił ze mnie idiotę, więc miałem pełne prawo tak na niego patrzeć. Ten nasz wzrok musiał być dziwny, bo gość, niedoszły denat, zmieszał się odrobinę. Pierwszy odezwał się szofer.
- Spał pan?
Mężczyzna pokiwał twierdząco głową.
- Ano, kimnęło mi się. Miałem ciężką niedzielę, siostra ze szwagrem wpadli...
Byliśmy przy supersamie. Bus zatrzymał się.
Nasz „umarlak” nie czekając, aż ja wysiądę, wepchnął się przede mnie. Położył rękę na klamce, żwawo ją nacisnął i otworzył drzwi.
- A kto zapłaci?! – kierowca, który odzyskał głos, nie pytał, on przypominał.
- Płaciłem przy wsiadaniu! – rzucił mężczyzna i jakby nigdy nic wysiadł.
- A idź w cholerę! – warknął busiarz.
Wyglądał na kogoś, do kogo lepiej bez kija nie podchodzić. Spojrzał na mnie wściekły.
- Ty też! Wszyscy idźcie w piz...
Poszedłem, choć nie tam, gdzie mi polecił iść.
Odpowiedz
#3

RE: Bajki, bajeczki.

Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu - miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ? Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem. - Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość. Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek. - Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam. - Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu... Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze sobą ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca. Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy. - Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza. - Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.

Terka
Odpowiedz
#4

RE: Bajki, bajeczki.

Opowiadanie o miłości i nie tylko

"Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot.
I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego!
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:
- W chowanego? A co to takiego?
- To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć.
Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce.
Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć.
Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano.
Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego.
Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.
- Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo.
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień.
Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen!
Na sam szczyt najwyższego drzewa.
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca,gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności.
W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca.
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego.
Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu.
Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne.
Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć
Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków.
- Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania.Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo.
Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem.
W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania.
Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu.
Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność.
Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć.
W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego.
Do znalezienia pozostała tylko Miłość.
Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik.Patykiem zaczęło odgarniać gałązki...Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu.Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy.Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki.
I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo"

Łuk.
Odpowiedz
#5

RE: Bajki, bajeczki.

Nadzieja
"Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego."Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco. "Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."odpowiedział smutek łamiącym się głosem.Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...", powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?" Smutek westchnął głęboko.Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmii towarzyszyć im przez pewien czas.Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie. "Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule."Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?""Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!""

Terka
Odpowiedz
#6

RE: Bajki, bajeczki.

Drzewo które umiało dawać
Było sobie drzewo, które kochało małego chłopca. Chłopiec przychodził do drzewa codziennie.
Z jego liści splatał sobie wieńce na głowę i udawał leśnego króla. Wspinał się po jego pniu, huśtał się na jego gałęziach i zjadał owoce. Razem bawili się w chowanego, a kiedy chłopiec się zmęczył, zasypiał w cieniu drzewa.
Chłopiec kochał drzewo...kochał je bardzo. I drzewo było szczęśliwe.
Mijał czas. Chłopiec był coraz starszy i drzewo często zostawało samo. Wreszcie pewnego dnia, gdy chłopiec przyszedł, drzewo powiedziało: - Chodź chłopcze ,chodź i wspinaj się po moim pniu, huśtaj się na moich gałęziach, jedz moje owoce, baw się w moim cieniu i bądź szczęśliwy.
- Jestem za duży by się bawić-powiedział chłopiec-chcę kupować sobie różne rzeczy i cieszyć się nimi. Chcę pieniędzy. Czy możesz mi je dać?
- Niestety nie mam pieniędzy-powiedziało drzewo-mam tylko liście i owoce. Weź chłopcze moje owoce i sprzedaj je w mieście. Tak zdobędziesz pieniądze i będziesz szczęśliwy.
Chłopiec wspiął się na drzewo, zerwał owoce i zaniósł je do miasta. I drzewo było szczęśliwe.
Ale chłopiec nie wracał bardzo długo...i drzewo było smutne. Aż pewnego dnia chłopiec wrócił. Drzewo zadrżało z radości i powiedziało: - Chodź chłopcze. Wspinaj się po moim pniu, huśtaj się na moich gałęziach i bądź szczęśliwy
- Jestem zbyt zajęty, by łazić po drzewach - powiedział chłopiec - potrzebuję domu, by mnie chronił przed zimnem. Chcę mieć żonę i dzieci, dlatego potrzebuję domu. Czy możesz dać mi dom?
- Nie mam domu - powiedziało drzewo - moim domem jest las. Ale możesz ściąć moje gałęzie i zbudować dom wtedy będziesz szczęśliwy. Chłopiec ściął gałęzie i poszedł budować swój dom. I drzewo było szczęśliwe.
Ale chłopiec długo nie wracał, a gdy wreszcie wrócił, drzewo było tak szczęśliwe, że ze wzruszenia nie mogło wydobyć głosu
- Chodź chłopcze - wyszeptało - chodź i baw się.
- Jestem za stary i zbyt smutny by się bawić - odpowiedział chłopiec - Chcę mieć łódź, żeby stąd odpłynąć gdzieś daleko. Czy możesz dać mi łódź?
- Zetnij mój pień i z niego zrób sobie łódź - powiedziało drzewo - Wtedy będziesz mógł odpłynąć daleko i będziesz szczęśliwy. Chłopiec ściął pień drzewa, zrobił z niego łódź i odpłynął daleko. I drzewo było szczęśliwe...
Jednak niezupełnie. Upłynęło wiele czasu zanim chłopiec wrócił.
- Niestety chłopcze - powiedziało drzewo - Nie zostało mi już nic, do ofiarowania - nie mam już owoców
- Mam za słabe zęby żeby jeść owoce - odpowiedział chłopiec.
- Nie mam już gałęzi - powiedziało drzewo - Nie będziesz miał się na czym huśtać.
- Jestem za stary żeby się huśtać na gałęziach - odpowiedział chłopiec.
- Nie mam już pnia - powiedziało drzewo - Nie będziesz miał się po czym wspinać.
- Jestem zbyt zmęczony żeby wspinać się po pniu - odpowiedział chłopiec.
- Szkoda - westchnęło drzewo - Pragnę ci coś ofiarować, ale nie mam już nic. Niestety... jestem tylko starym pniakiem.
- Nie trzeba mi wiele - powiedział chłopiec - Szukam tylko spokojnego miejsca by usiąść i odpocząć.
- Skoro tak - powiedziało drzewo prostując się na ile mogło - Stary pień doskonale nadaje się do tego, by na nim usiąść i odpocząć. Chodź chłopcze . Usiądź i odpocznij. I chłopiec tak zrobił. I drzewo było szczęśliwe.
Shel Silverstein

Terka
Odpowiedz
#7

RE: Bajki, bajeczki.

Najpiękniejsze serce

"Pewien młodzieniec chwalił się że ma najpiękniejsze serce w dolinie. Chwalił się nim na rynku i zebrał się ogromny tłum by je podziwiać bowiem było w swym kształcie perfekcyjne. Nie miało żadnej skazy, było przepiękne, gładkie i błyszczące. Biło bardzo żywo. Chłopak krzyczał na cały głos że nikt nie ma piękniejszego serca od niego i wszyscy mu potakiwali bowiem jego serce było idealne.Jednak w pewnym momencie jakiś strzec z tłumu krzyknął: Dlaczego twierdzisz że twoje serce jest najpiękniejsze skoro moje jest o wiele piękniejsze od twojego.Młodzieniec bardzo się zdziwił słysząc te słowa a potem spojrzał na serce starca i się zaśmiał. Serce starca biło bardzo żywo, być może nawet żywiej od serca młodzieńca ale było to serce poorane rozlicznymi bruzdami, serce w którym było wiele brakujących kawałków. Wiele tez w nim było kawałków które do tegoż serca nie pasowały. Było to serce brzydkie które w żaden sposób nie mogło się równać z nieskazitelnym sercem młodzieńca. Chłopak zapytał się dlaczego starzec uważa że jego serce jest piękniejsze skoro wszyscy widzą, że nie jest ono nawet w części tak piękne jak jego własne serce.
Wtedy starzec rzekł, że w życiu nie zamieniłby tego serca na serce młodzieńca. Powiedział też aby młodzieniec spojrzał na jego serce i wskazując na blizny rzekł.Widzisz te blizny i brakujące kawałki. Nie ma ich tu dlatego, że ofiarowałem je z miłości dla wielu osób a niesie to ryzyko bo często się zdarza, że sami ofiarowujemy uczucie dla innych , ale oni nie dają nam nic w zamian.Stąd te blizny bo choć dałem im cześć swojego serca, oni nie dali mi nic. Jeśli natomiast spojrzysz uważnie dostrzeżesz, że wiele kawałków do mojego serca niezupełnie pasuje. Są to kawałki serca innych, które oni mi ofiarowali i które znalazły stałe miejsce w moim sercu.Dlatego moje serce jest piękniejsze od twojego. Natomiast te bruzdy, które widzisz zrobili ludzie nieczuli, ludzie, którzy mnie zranili.
Wtedy młodzieniec spojrzał na starca, zrozumiał i zapłakał. Potem wziął kawałek swojego przepięknego serca i ofiarował go starcowi, a starzec zrobił to samo.
Padli sobie w ramiona i rozpłakali się po czym odeszli razem w wielkiej przyjaźni. Młodzieniec włożył część serca starca do swojego serca w miejsce brakującego kawałka który dał starcowi. Ten nowy kawałek pasował tam, choć nie idealnie, co zmąciło doskonałą harmonię serca młodzieńca.
Nigdy jednak wcześniej serce młodzieńca nie było tak piękne jak w tym momencie i młodzieniec dopiero teraz to zrozumiał.
__________________

Terka
Odpowiedz
#8

RE: Bajki, bajeczki.

Uznałam,że tych "naszych" bajek jest tak "malusieńko" ,to wybierałam bajki dla takich ośób jak My, osób które kierują się wartościami, które w mojej ocenie nie są zbyt bliskie naszym "władcom".
Korzystałam również z forumwizaz.pl.
Myslę, że jednak bajki podobają się Smile Ja również zachęcam do zabawy i układania "żyradowskich" bajek.

Terka
Czy w wątku Bajki ograniczymy się tylko do opisywania naszej lokalnej rzeczywistości.? Czy też urozmaicimy go umieszczając bajki uniwersalne?
Bardzo proszę o odpowiedź.

Terka
Odpowiedz
#9

RE: Bajki, bajeczki.

Ja proponuję zamieszczanie linków do „uniwersalnych” bajek z ewentualnym komentarzem cytującego.
Ale to Tomasza forum i On decyduje. Shy
Odpowiedz
#10

RE: Bajki, bajeczki.

Rzęsa Wilka

-Nie idź do lasu, nie zapuszczaj się w gęstwinę-ostrzegali. -Dlaczego?Dlaczego nie mogę iść dzisiaj do lasu?-pytała dziewczyna. -Mieszka tam groźny wilk, który pożera takie osóbki.Słuchaj dobrych rad, nie idź do lasu, nie zapuszczaj się w gęstwinę. Oczywiście poszła.Poszła mimo przestróg i naturalnie spotkała tam wilka,tak jak ją ostrzegano.
-A nie mówiliśmy?-zrzędzili. -To moje życie,nie żadna bajka,wy głupcy-odparła dziewczyna.-Muszę chodzić do lasu i muszę spotkać wilka,bo inaczej nigdy nie zacznę naprawdę żyć. Ale wilk,którego spotkała, miał łapę we wnykach. -Pomóż mi,pomóż-skowyczał.-Sowicie się za to odwdzięczę.-Tak zawsze mówią wilki w bajkach. -Skąd mam wiedzieć czy mnie nie skrzywdzisz?-spytała.Taka była z kolei jej rola.-Skąd mogę wiedzieć czy mnie nie pożresz i nie rozwleczesz moich kości? -Złe pytanie-wilk na to.-Musisz uwieżyć mi na słowo.-I znów zaczął wyć i lamentować. Ojojoj,ajajaj, Jest tylko jedno ważne pytanie, które warto zadać, piękna dziewczyno, gdzie jest dusza?
-Dobrze, zaryzykuję.Tak!-Rozciągnęła wnyki,wilk wyjął obolałą łapę.Przyłozyła na nią zioła i trawy lecznicze,obwiązała.
-Dzięki ci,piękne dziewczę-westchnął wilk, a dziewczyna,ponieważ naczytała się wielu głupich bajek,krzyknęła:-Teraz mnie zabij i niech już będzie po wszystkim. Nic podobnego się nie stało.Wilk położył jej łapę na ramieniu. -Jestem wilkiem z innego miejsca i czasu-rzekł. I wyrwawszy sobie rzęsę z oka,podał ją dziewczynie,mówiąc:-Weź to i stań się mądra.Od tej pory zawsze poznasz,kto jest dobry,a kto zły,popatrz tylko moim okiem i zobaczysz to wyraźnie.
Za to,że uratowałaś mi życie, ja każę ci żyć tak,jak nigdy dotąd nie żyłaś. Pamiętaj, piękne dziewczę, jest tylko jedno ważne pytanie- gdzie jest dusza? Wróciła dziewczyna do wioski szczęśliwa, że nie postradała życia. Odtąd,kiedy słyszała:
"Zostań ze mną i bądź moją żoną" albo:"Mów to, czego ja sobie życzę, bądź jak nie zapisana karta, niczym w dniu,w którym przyszłaś na świat", brała rzęsę wilka i patrząc przez nią, widziała niecne zamiary, których wcześniej nie dostrzegała. A kiedy rzeźnik ważył dla niej mięso, spojrzała przez wilczą rzęsę i zobaczyła,że waży też swój kciuk. A patrząc na zalotnika, który mówił:"Jestem dla ciebie bardzo dobry", rozumiała, że to nicpoń. W ten sposób ocaliła siebie nie od wszystkich ale od wielu niedoli. Ten nowy,niezwykły dar pozwalał widzieć nie tylko okrucieństwo i zło.Dzięki niemu stała się silna i sprawiedliwa,bo potrząc na każdego człowieka,oceniała go na nowo,przez dar widzenia otrzymany od wilka,którego uratowała. Poznawała tych,którzy byli naprawdę dobrzy, i zbliżała się do nich; znalazła mężczyznę, z którym przeżyła całeżycie. Rozpoznawała odważnych i zbliżała się do nich. Widziała wiernych i łączyła się z nimi. Pod maską gniewu widziała zagubionych i pocieszała ich, widziała miłość w oczach nieśmiałych i rozmawiała z nimi, widziała cierpienie zamkniętych w sobie i przynosiła im uśmiech, widziała niedolę milczących i przemawiała za nich, widziała ukrytą wiarę kobiet, które twierdziły, że już jej nie mają, i rozniecała ją własną wiarą. Widziała wszystko dzięki rzęsie z wilczego oka wszystko,co prawdziwe i wszystko, co fałszywe, wszystko, co niszczy życie i wszystko, co życiu sprzyja, wszystkie rzeczy widziane tylko oczami tego, co serce mierzy sercem, a nie samym rozumem.
I tak dowiedziała się,że prawdą jest powiedzenie,że wilk ma wielką mądrość.Kto uważnie słucha, ten usłyszy w wyciu wilka to najważniejsze pytanie-nie,gdzie następne jedzenie,nie,gdzie następna walka,nie, gdzie następny taniec- ale pytanie najważniejsze z ważnych, żeby zobaczyć to,co ukryte, żeby poznać wartość wszystkiego,co żyje- gdzie jest dusza?gdzie jest dusza?
Idź w las,idź w las.Jeśli nie wejdziesz do lasu,to nic ci się nie przydarzy i nigdy nie zaczniesz naprawdę żyć.
Idź w las, idź w las.
__________________
"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem."

Magdalena
Odpowiedz
#11

RE: Bajki, bajeczki.

Przeczytaj te historie. Wczuj się w nią. I wtedy zadecyduj jak zaczniesz jutrzejszy dzien.. .
Michał jest takim człowiekiem, za którym raczej się nie przepada. Jest zawsze w dobrym humorze i zawsze ma cos pozytywnego do powiedzenia. Zapytany jak się czuje odpowiedziałby:"Gdyby było lepiej już bym chyba nie wytrzymał!". Był naturalnym motywatorem. Jeśli jakiś pracownik miął zły dzien., Michał zawsze radził mu jak znaleźć pozytywną stronę tej sytuacji. Widząc to, bardzo mnie to zaciekawiło .Pewnego dnia podszedłem wiec do Michała i spytałem go: "Nie rozumiem. Nie
można być tak pozytywną osobą przez cały czas. Jak ty to robisz?" Michał odpowiedział: "Każdego ranka, gdy się budzę mówię sobie - "Michał, masz dzisiaj dwie możliwości - możesz mięć dobry humor albo możesz mięć zły humor". I wtedy wybieram dobry humor. Za każdym razem, gdy wydarza się cos niedobrego, mogę wybrać albo bycie ofiarą albo wyciągnąć z tego jakąś lekcje dla siebie. I wybieram wyciągniecie lekcji. Za każdym razem, gdy przychodzi ktoś do mnie ponarzekać, mogę wybrać zgodzenie się z nim albo pokazanie mu pozytywnej strony życia. I wtedy wybieram pokazanie mu tej pozytywnej strony.""Zaraz, to nie jest takie proste!" - zaprotestowałem ."Ależ tak, to właśnie takie jest." - odpowiedział Michał."Życie polega na wyborach. Każda sytuacja jest wyborem. Ty sam wybierasz jak zareagujesz na dana sytuacje. Ty wybierasz, jaki wpływ maja ludzie na twoje samopoczucie. To ty wybierasz bycie w dobrym albo złym humorze.
Mówiąc krótko - to twój wybór, jak wygląda twoje życie." Zapamiętałem, co powiedział mi wtedy Michał. Krótko potem opuściłem firmę, w której wtedy pracowałem i otworzyłem swoją własna. Straciliśmy kontakt ze sobą, ale często przypominałem sobie Michała, gdy dokonywałem wyborów w moim życiu, zamiast tylko reagować na zmiany sytuacji.
Kilka lat później dowiedziałem się, że Michał miął poważny wypadek. Spadł z rusztowania z wysokości prawie 20 metrów. Po 18-godzinnej operacji i wielu tygodniach rehabilitacji Michał został zwolniony ze szpitala z wszczepionymi w plecy metalowymi prętami . Spotkałem się z nim około 6 miesięcy po wypadku . Kiedy spytałem jak się czuje odpowiedział: "Gdyby było lepiej już bym chybanie wytrzymał! Chcesz zobaczyć moje blizny?" Nie chciałem, ale zapytałem, o czym myślał w chwili wypadku ."Pierwsze, co mi przyszło do głowy to moja córka, która niedługo miała się urodzić." - odpowiedział Michał .
"Później, gdy już leżałem na ziemi, pomyślałem sobie, że mam dwie możliwości: mogę wybrać - żyć albo umrzeć .
Wybrałem życie.""Nie byłeś przerażony? Nie straciłeś przytomności?&quo t; - spytałem.Michał kontynuował: "Moi znajomi byli wspaniali. Mówili mi, ze wszystko będzie dobrze. Aż do momentu, kiedy zawieźli mnie do szpitala i zobaczyłem
twarze lekarzy i pielęgniarek - wtedy naprawdę się przeraziłem. W ich oczachwyczytałem - "ten facet już nie żyje" . Wiedziałem, ze musze cos zrobić.""I co zrobiłeś?" - spytałem . "Była tam taka duża, tęga pielęgniarka
wykrzykująca różne pytania do mnie." - opowiadał dalej Michał . "Spytała,czy jestem na cos uczulony. "Tak" - odpowiedziałem. Lekarze i pielęgniarki przestali pracować, czekając na moją odpowiedź. Wziąłem głęboki oddech i
krzyknąłem "Grawitacje& quot;. Oni zaśmiali się, a ja powiedziałem -"Wybieram życie. Operujcie mnie jak żywego, a nie jak martwego."
Michał przeżył dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki swojej niesamowitej postawie .Nauczyłem się od niego, że codziennie możemy żyć pełnym życiem.To nasz wybór. Postawa jest wszystkim ."
Masz teraz dwie możliwości:
1. Wyrzucić tę historie i zapomnieć .
2. Opowiedzieć ją ludziom, na których ci zależy
__________________
Magdalena
Odpowiedz
#12

RE: Bajki, bajeczki.

Przyjaźń
Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać.
Zadzwoń do mnie...
Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem z Tobą...
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić...
Nie obiecuję, że Cię zatrzymam, ale mogę pobiec z Tobą...
Jeśli któregoś dnia nie będziesz chciał/a nikogo słuchać.
Zadzwoń do mnie.
Obiecuję być wtedy z Tobą i obiecuję być cicho...
Ale jeśli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze...
Przybiegnij do mnie bardzo szybko.
Mogę Cię wtedy potrzebować...
Twoja przyjaciółka
Kiedy nikogo nie będzie i pomyślisz,
że nikomu nie zależy...
Kiedy cały świat opowie się przeciwko Tobie i poczujesz się osamotniona...
Ja będę obok
Kiedy ten na kim najbardziej Ci zależy,
nie będzie dbał o Ciebie...
Kiedy ten, komu dasz swoje serce, rzuci Ci je w twarz...
Ja będę obok
Kiedy osoba, której zaufałałaś zdradzi Cię...
Kiedy ten, z którym dzielisz wszystkie myśli i tajemnice,nie będzie pamiętał nawet o Twoich urodzinach...
Ja będę obok
Kiedy wszystko, czego będziesz potrzebowała,to ktoś, kto Cię wysłucha...
Kiedy wszystko, czego będziesz potrzebowała,
to ktoś, kto otrze Twoje łzy...
Ja będę obok
Kiedy Twoje serce będzie tak bolało, że nie będziesz mogła nawet oddychać...
Kiedy będziesz chciała już tylko położyć się i umrzeć...
Ja będę obok
Kiedy zaczniesz płakać słysząc smutną piosenkę.
Kiedy łzy nie będą chciały przestać płynąć....
Ja będę obok
Więc widzisz, będę obok aż do końca.
To jest obietnica, którą mogę Ci dać...
________________________________________

Spotkałam dzisiaj miłość

Bo miłość mój drogi to:
To chcieć czynić drugiego wolnym, a nie uwodzić go,to uwolnić go z jego więzów, jeśli pozostawał więźniem,
Aby on także mógł powiedzieć: "kocham ciebie",nie będąc do tego zmuszonym nieposkromionymi pragnieniami.

Kochać to wejść do drugiego, jeśli otwiera tobie bramy swego tajemniczego ogrodu, po drugiej stronie okrężnych dróg, kwiatów i owoców zrywanych na skarpie,
Tam, gdzie zadziwiony potrafisz wyksztusić: to"ty", moje kochanie, ty jesteś moją jedyną...

Kochać to chcieć ze wszystkich sił dobra drugiej osoby nawet z pominięciem siebie, to czynić
wszystko, by ona wzrastała i rozwijała się Stając się z każdym dniem człowiekiem jakim
być powinna a nie takim, jakiego chciałbyś ukształtować według swoich marzeń.

Kochać to ofiarować swoje ciało, a nie zabierać ciała drugiej osoby, lecz przyjąć je gdy daje siebie,
To skoncentrować siebie i wzbogacić, aby ofiarować ukochanej całe swoje życie skupione w
ramionach twojego "ja", co znaczy więcej niżtysiące pieszczot i szalonych uścisków,

Kochać to ofiarować siebie drugiej osobie, nawet jeśli ona przez moment się wzbrania
To dawać nie licząc tego, co inny ci daje, płacąc bardzo drogo, nie domagając się zwrotu.
Największa miłość wreszcie to przebaczyć, gdy ukochana niestety odchodzi, usiłując oddać
innym to, co przyrzekła tobie.
Kochać to zastawić stół, aby przy nim zasiadł twój gość i nie sądzić, że możesz obejść się bez niego,
Ponieważ pozbawiony żywności, jaką on ci przynosi, na twoje świąteczne przyjęcie nie postawisz
dań królewskich lecz tylko suchy chleb biedaka.
Kochać to wierzyć drugiej osobie i ufać jej, wierzyć w jej ukryte siły, w życie które posiada,
jakiekolwiek byłyby kamienie do usunięcia dla wyrównania drogi.
To zdecydować się rozsądnie i odważnie wyruszyć na drogi czasu, nie na sto, tysiąc czy dziesięć
tysięcy dni, ale na pielgrzymkę, która się nie skończy, bo jest pielgrzymką, która trwać będzie ZAWSZE.
Powinienem ci to powiedzieć, aby oczyścić twe marzenia, że kochać to zgodzić się na cierpienie,
śmierć sobie samemu, aby żyć i ożywiać, Ponieważ tylko ten, kto może bez bólu zapomnieć o sobie dla drugiego, może wyrzec się życia dla siebie tak, żeby nie umarło w nim cokolwiek z niego.

Kochać wreszcie to jest to wszystko, o czym powiedziano i jeszcze więcej,
Bo kochać to otworzyć się na nieskończoną MIŁOŚĆ,to pozwolić się kochać, być przejrzystym
wobec tej MIŁOŚĆI, która zawszę w porę.
To jest, o wzniosła Przygodo, pozwolić Bogu kochać tego, którego ty w sposób wolny decydujesz się kochać!
Michael Quist
__________________
Terka
Odpowiedz
#13

RE: Bajki, bajeczki.

Truskawki
Od pierwszej godziny słuchał jej uważnie. Wsłuchiwał się we wszystko, co mówiła. I wszystko pamiętał. Potrafił siedzieć na podłodze naprzeciwko niej, zapatrzony, i godzinami słuchać. Później, gdy byli już parą i sypiali ze sobą, potrafił kochać się z nią, wstać z łóżka, pójść do kuchni, wrócić z torbą jedzenia i napojów i rozmawiać z nią do rana. Czasami denerwowało ją to nawet trochę, bo zdarzało się, że nie kochali się już drugi raz, tylko cały czas rozmawiali.
Uwielbiał, gdy objaśniała mu wszechświat. Opowiadała o zakrzywieniu czasoprzestrzeni lub tłumaczyła, dlaczego czarne dziury wcale nie są czarne. Patrzył na nią wtedy z podziwem i całował jej dłonie. Nie mogła mu wytłumaczyć, że to nic szczególnego, wiedzieć i rozumieć takie rzeczy. A już na pewno nic bar*dziej szczególnego niż przygotować dobry materiał do gazety. Andrzej studiował dziennikarstwo. Kiedy zapytała go dlaczego, odpowiedział:- Aby mieć wpływ poprzez prawdę.
Zastanawiała się kiedyś, od którego momentu była tak naprawdę nim urzeczona. Może wtedy, gdy przez miesiąc chudł i nie mył się, aby upodobnić się do kloszardów i spędzić tydzień w przytułku dla bezdomnych?
Artykuł, który napisał z przytułku, poszedł w wydaniu krajowym i był cytowany w większości ogólnopolskich tygodników.
A może wtedy, gdy po reportażu z hospicjum dla dzieci za wszystkie swoje oszczędności wyremontował trzy sale „tych na terminalu”, jak mawiały pielęgniarki? „Na terminalu” leżały dzieci, które miały już tylko do przeżycia czas mierzony dniami. Zauważył, że te dzieci nie mają nawet siły odwrócić głowy, aby oglądać rysunki i komiksy na ścianach. Były tak słabe lub podłączone do takich urządzeń, że widziały tylko sufit. Powiedział to ordynatorowi. Ordynator wyśmiał go, nie miał pieniędzy na morfinę, więc komiksy na suficie były dla niego jak kwestia z farsy. Ale dla Andrzeja nie. Kupił za wszystkie swoje pieniądze farby i pędzle i kwestował na ASP tak długo, aż studenci wymalowali komiksy na sufitach w hospicjum.
A może wtedy, gdy przyłapała go na tym, że co drugi dzień jeździ do przytułku dla psów i zawozi zebraną żywność?
Andrzej miał obsesję na punkcie psów. Gdy jego koledzy latem na ulicy odwracali głowy za dziewczynami, prowokującymi tym, co miały, a raczej tym, czego nie miały na sobie, Andrzej odwracał głowę za każdym napotkanym psem. Każdy był dla niego „niesamowity”, „niezwykły”, „zobacz, jaki piękny” lub po prostu „kochany”. Lubiła psy, ale nie podzielała jego fascynacji.Teraz kocha każdego psa. Może nawet bardziej niż on. Podziwiała go i była strasznie o niego zazdrosna. Chciała go mieć tylko dla siebie. Chciała, żeby żadna kobieta nie poznała go bliżej i nie dowiedziała się, jaki jest. Czuła, że każda, która go pozna, także zechce mieć go tylko dla siebie.
Mieszkał w akademiku i nigdy nie wspominał swojego domu ani rodziców. To ją trochę zastanawiało i niepokoiło. Powiedział, że przyjechał do Krakowa z Iławy i że kiedyś ją „tam na pewno zabierze, chociaż to bardzo nieciekawe miejsce”. Unikał rozmów na temat swojej przeszłości. To było widać niemal od pierwszej chwili.
Nigdy też nie udało jej się dowiedzieć, co robił w tym śmietniku wtedy w Wigilię. Kiedyś, w łóżku, poprosiła go szeptem, aby opowiedział jej o tym. Pamięta, że zadrżał i za chwilę po*czuła wilgoć jego łez na swoich policzkach. Postanowiła wtedy, że więcej go o to nie zapyta. Jego przeszłość interesowała ją tylko z ciekawości. Bo ich przeszłość zaczęła się, gdy wjechał na nią swoim samochodem. Czyli zaczęło od wielkiego Big Bangu. Tak jak wszechświat - myślała rozbawiona.
O początku urzeczenia nim myślała często przed zaśnięciem. Aż do tego czwartku tuż przed przedłużonym weekendem pierwszomajowym.Znali się wtedy już ponad osiem miesięcy. Pojechali na Hel. Miał uczyć ją surfować po zatoce. Ruszyli w czwartek rano. Była prześliczna pogoda. W południe zatrzymali się na opustoszałym leśnym parkingu przy głównej drodze do Gdańska. Siedli na drewnianej ławce skleconej nieudolnie z desek. Nagle przy*siadł na ławce za nią i zaczął ją całować po plecach. Po chwili rozpiął stanik, zdjął, podał jej i objął dłońmi piersi, nie przestając całować pleców. Pamięta, że drżała. Z podniecenia, oczekiwania i lęku, że ktoś może nagle wjechać na ten parking. Ale najbardziej chyba z ciekawości, co stanie się dalej. Bo odkąd pozwoliła mu robić ze swoim ciałem wszystko, co zechce, nigdy nie wiedziała, gdy kochali się, co stanie się dalej.
Nagle wstał z ławki, podał jej rękę i pociągnął w kierunku lasu. Biegła za nim. Tak jak stała. Z sukienką opuszczoną do pasa, stanikiem w ręku i nagimi piersiami biegła za nim. Nie pobiegli daleko. Tuż za pierwszymi drzewami zatrzymał się. Zdjął koszulę, rozłożył na trawie i położył ją delikatnie na niej. Przez chwilę całował jej usta. Potem przesunął się między uda, zdjął zębami majtki i już tam został. Zapomniała, że są na parkingu, zapomniała, że widać ich od strony leśnej drogi. Zapomniała o wszystkim. Bo ona się przy nim po prostu zapominała. Szczególnie gdy ją tam całował.Wrócił do jej ust. W tym momencie wjechał na parking jakiś samochód. Zamilkli i leżeli bez ruchu. Odwróciła głowę i widziała to dokładnie. Z samochodu wysiadł niski mężczyzna w garniturze, podszedł do bagażnika, nachylił się, usłyszeli skowyt i zobaczyli, jak wyszarpuje z bagażnika psa. Jego kark obwiązany był grubą, poplamioną smarem liną. Mężczyzna rozejrzał się po parkingu, sprawdzając, czy jest sam. Potem podszedł do najbliższego drzewa, ciągnąc skomlącego psa. Okręcił kilkakrotnie linę wokół pnia i wrócił pośpiesznie do samochodu.Tego, co nastąpiło, nie zapomni do końca życia. Andrzej zerwał się z niej tak jak stał. Podciągając spodnie, biegł jak szalony przez krzaki jałowca w stronę wyjazdu z parkingu. Wstała, zakryła sukienką piersi i pobiegła za nim. Andrzej w pewnym momencie schylił się, podniósł kamień. Wybiegł na szosę przed jadący samochód. Zatrzymał się i rzucił. Rozległ się huk i pisk hamulców. Andrzej rzucił się na maskę. Samochód zatrzymał się. Andrzej zszedł z maski i szarpnął drzwi, po czym wywlókł oniemiałego i zszokowanego kierowcę.
- Ty s****ielu jeden, jak mogłeś go tam zostawić?! Jak mogłeś?!Ciągnął go za kark w stronę tamtego drzewa i powtarzał płaczliwie to swoje „jak mogłeś”. !Widok byt makabryczny. Krwawiący Andrzej, samochód z rozbitą szybą i śladami krwi na białym lakierze, stojący w poprzek drogi, odłamki szkła, ujadający rozpaczliwie pies, klaksony zniecierpliwionych kierowców.
Zjawiła się też karetka pogotowia. Andrzej akurat przyciągnął swoją ofiarę do drzewa. Pies ujadał i skakał z radości, widząc właściciela.Popchnął mężczyznę w stronę psa i powiedział cicho, bar*dziej do siebie niż do kogokolwiek:
- S****ielu, jak mogłeś go tu tak zostawić.Wyczerpany usiadł na trawie przy drzewie i zaczął płakać.
Miał oczy pełne łez, jak wtedy w Wigilię przy śmietniku.Objęła go i okryła koszulą. Drżał na całym ciele.
To, co się później działo na tym leśnym parkingu, przyprawiają Io drżenie jeszcze teraz. Przyjechała policja. Kierowca uszkodzonego samochodu oskarżył Andrzeja o próbę morderstwa. Tymczasem kierowcy ze stojących w korku aut dowiedzieli się, skąd wziął się przywiązany liną do drzewa pies. Wywołało to prawdziwy wybuch nienawiści do właściciela psa. Policja spisywała protokół, a kierowcy najgorszymi wyzwiskami obrzucali właściciela psa. Andrzej milczał. W pewnym momencie do policyjnej nyski, w której siedzieli, podszedł staruszek, wsunął tekturowe pudełko wypełnione pieniędzmi i zwracając się do Andrzeja, powiedział:- Zebraliśmy dla pana od wszystkich w kolejce. Żeby pan mógł zapłacić za naprawę auta tego... tego osobnika.Policjanci zamilkli.Po godzinie droga opustoszała. Siedzieli przytuleni, w milczeniu, pod drzewem na trawie zrytej przez psa, którego policjanci wzięli do przytułku. Wtedy Andrzej zaczął mówić. Monotonnym, spokojnym głosem. Prawie bez emocji.
- Moja matka, jeszcze krwawiąca z rozerwanej moją głową pochwy, z obrzmiałymi, pełnymi mleka piersiami, ta suka jedna, zapakowała mnie nagiego w torbę, z którą chodziła po zakupy na róg do mięsnego, i wyniosła na śmietnik. Tak jak ty te wiadra ze śmieciami. To też było w Wigilię. Położyła mnie obok obierek, butelek po denaturacie i zakrwawionych podpasek i odeszła. Po prostu tak. Położyła mnie jak odpad i odeszła. Ale miałem szczęście. Mogła mnie włożyć na przykład do worka po ziemniakach. Takich worków nie rejestrują węchem nawet szczury. Moja torba była po mięsie, więc zarejestrował ją pies. Miałem temperaturę ciała obniżoną do trzydziestu trzech stopni. Ale przeżyłem. Już wiesz, ile zawdzięczam psom. Tak naprawdę nigdy im się nie odwdzięczę.
Pamięta, że siedziała obok niego sparaliżowana tym, co usłyszała, i zastanawiała się, dlaczego akurat teraz nie czuje ani współczucia, ani złości, ani nienawiści. Ani nawet miłości. Czuła jedynie strach. Zwykły biologiczny strach. Bała się, że ten człowiek mógłby kiedyś zniknąć z jej życia.
Przedostał się przez „Aleję Snajperów” do hotelu Holiday Inn w Sarajewie. Oddal zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi z CNN list do niej. Wracając, postanowił pójść na targowisko i kupić truskawki, które tak lubił. Bomba rozerwała go w południowej części targowiska, gdy wracał, wyjadając truskawki z szarej torebki.

Magdalena
Odpowiedz
#14

RE: Bajki, bajeczki.

"Każdy człowiek ma jakiś ograniczony horyzont swej wiedzy i zainteresowań. Kiedy zaczyna się on stopniowo kurczyć i w końcu redukuje się do punktu, to właśnie jest to punkt widzenia." /David Hilbert /
Odpowiedz
  

[-]
Korzyści z rejestracji!
Masz coś do dodania? Zaloguj się lub zarejestruj, aby odpowiedzieć. Czekamy na Ciebie! Rejestracja trwa mniej niż minutę i wymaga podania jedynie adresu email.


Nowe wpisy z tego działu muszą zostać zaakceptowane przez moderatora.
[-]
Szybka odpowiedź
 
Zaznacz pole wyboru znajdujące się poniżej. Ten proces pozwala chronić forum przed botami spamującymi.

[-]

Podobne wątki

Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Mapa open street map z nałożonymi granicami polski przedwojennej belin 0 44 Wczoraj 16:12
Ostatni post: belin
  Warszawa RANDOM - dzisiaj otwarcie portu lotniczego PIS belin 35 1 051 Wczoraj 13:32
Ostatni post:
  Władysław Studnicki - człowiek który przewidział przyszłość lecz został skreślony belin 0 121 02.07.2024 10:41
Ostatni post: belin
  Pochodzenie Słowian belin 0 104 24.06.2024 09:46
Ostatni post: belin
  Bursztyn z którego słynie Polska zamiast niewolników-dlaczego Mieszko przyjął chrzest belin 0 144 16.06.2024 12:07
Ostatni post: belin
  Siara (Janusz Rewiński) nie żyje belin 0 85 10.06.2024 21:20
Ostatni post: belin
  Start amerykańskiej rakiety z parą kosmonautów przełożony na wtorek belin 1 110 05.06.2024 09:22
Ostatni post: belin
  Nawiedzenie Parafialnego Obrazu Matki Boskiej w rodzinach zbyszek 26 1 511 04.06.2024 18:26
Ostatni post: Szperacz
  Sprawdźcie zanim kupicie auto - błąd rozkodowania VIN w Car Vertical PawelPL 13 411 14.05.2024 15:34
Ostatni post: belin
  Różnica między bajaderą a bajaderką belin 1 154 27.03.2024 19:25
Ostatni post: belin
  Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch belin 0 113 28.02.2024 09:22
Ostatni post: belin
  Koliszczyzna - mord na Polakach większy od Wołynia - do 200 tys. ofiar belin 0 137 26.02.2024 23:33
Ostatni post: belin
  CZY BIEDRONKA DO WAS TEŻ WYSYŁA SMSY Z REKLAMAMI NA TELEFON? 0bcy 4 166 16.02.2024 10:10
Ostatni post:
  CosMc's - nowy MacDonalds w USA belin 0 142 09.02.2024 22:23
Ostatni post: belin
  Religia Pastafarian - FSM - Latający Potwór Spaghetti belin 0 148 03.02.2024 19:07
Ostatni post: belin


[-]

Użytkownicy przeglądający ten wątek:

2 gości