RE: Pytania do kandydata na prezydenta Lucjana Chrzanowskiego
(18.11.2010 00:39 )L.Chrzanowski napisał(a): (17.11.2010 14:18 )palaca39 napisał(a): Czy to prawda, Panie Lucjanie, że był Pan 'zarządcą osiedla' w czasie, gdy za wieżowcem przy ul.Łukasińskiego doszło do tragedii; niezabezpieczona i stojąca od miesięcy żeliwna bramka do gry w piłkę nożną -przeniesiona ze zlikwidowanego już wtedy Czerwoniaka, dzisiaj sądu - zabiła małego chłopca?
Tak. Pracowałem wtedy w Spółdzielni. Z racji wykonywanego wówczas zawodu widziałem również i inne tragiczne wypadki w Żyrardowie. Nie są to miłe wspomnienia. Rozumiem jednak , że właśnie teraz Ciebie Palaca39 takie kwestie bardzo interesują, zwłaszcza kiedy brakuje siły argumentów u przeciwników wyborczych.
nie jestem żadnym 'przeciwnikiem wyborczym', a zwykłym wyborcą. nie reprezentuję żadnej opcji politycznej, nie agituję za żadnym z kandydatów bezpartyjnych. mogę też nadużyć wyrazu
zwłaszcza i stwierdzić, że interesuje mnie ta sprawa, gdyż jestem
zwłaszcza zwykłym wyborcą.
nazwiskiem Chrzanowski nie sygnuje się jedynie Pan, chciałem mieć pewność, że to Pan był tą osobą, o której wspomniałem.
a wspomniałem o tym, bo brałem w tym udział. ten chłopiec, który zginął pod ową bramką był niewiele młodszy ode mnie. mieszkałem w tym bloku, on mieszkał w innej klatce, do tej pory witam na ulicy jego braci.
sam bawiłem się przy tej bramce, grało się w warszawę, w setę etc. pamiętam, że mój kolega miał zakaz gry z nami. jego rodzice zabronili mu nawet podchodzić do tej żeliwnej bramki stojącej prosto jedynie dzięki sznurkowi przewiązanemu między nią a stojącym obok koszem. pamiętam, gdy mama tego kolegi przychodziła do mnie do domu i mówiła rodzicom, żeby zwracali na mnie baczniejszą uwagę.
pamiętam, że tragedią dla nas było, gdy sznurek pękał i widziałem przez okno, że bramka leży na piasku i nie ma gdzie grać. często leżała i tydzień, dwa, póki ktoś jej znowu nie przywiązał. z racji wykonywanego zawodu tejże tragedii - dla nas, dzieci - też musiał pewnie być Pan świadkiem.
nawet jeśli nie, także matka a może ojciec(?) tego kolegi, który grać z nami nie mógł, interweniowali u Pańskiej osoby właśnie w SM, by usunąć grożące niebezpieczeństwo, z którego dzieci nie zdawały sobie tak naprawdę nawet sprawy. pamiętam, że interwencja była na pewno, bo baliśmy się, że zabiorą nam tę bramkę, że znowu będzie można odbijać piłkę, ale już tylko od muru.
a o faktycznej tragedii opowiadać nie będę. byłem wtedy na podwórku.
nie wiem, jak to było dalej dokładnie. znam jedynie dwa fakty.
1. sprawa sądowa o odszkodowanie od SM.
2. stanowisko SM, że o niczym nie wiedziała.
piszę tylko dlatego, że wszystkie osoby świadome, biorące w tym udział czynny (ci co przynieśli bramkę), czy bierny - czyli tak naprawdę każdy mieszkaniec wieżowca - do tej pory czują się winni i są oraz będą do końca życia obarczeni odpowiedzialnością za to co się stało, bo tak naprawdę nie zrobili wszystkiego, co można było zrobić.
wszyscy oprócz ówczesnych włodarzy SM.
naprawdę zadziwiło mnie to, co Pan mi odpisał uprzednio i bardzo zaniepokoiło.