RE: Walka o pracę?
No tak właśnie lewactwo wpada we własne dziury
Pardon moi.
Bo raz: emerytura jest umową między obywatelem a Państwem. Umową, proszę zauważyć, która nie jest dobrowolna, bo obywatel musi się do niej stosować. Dwa: państwo stoi na pozycji siły, bo można w każdej chwili zmienić ustawę o emeryturach i trach!, zmienić warunki umowy / zasady gry w trakcie gry.
Państwo umawia się z obywatelem: pracuj bratku 35 lat, skończ 65 lat i co miesiąc "odkładaj" składkę (a, gdzie tam sam odkładaj, my od razu za ciebie ją ściągniemy od pracodawcy, więc nawet nie zobaczysz tych pieniędzy) jak już wyrobisz normę (staż i wiek) - to my ci wypłacimy emeryturę w jakiejś tam wysokości (ani ty nie wiesz w jakiej, ani my teraz nie wiemy, ale powiedzmy, że ci starczy na życie).
I teraz, co ma zrobić obywatel. No, nie bardzo może Państwu odmówić. Może troszkę oszukiwać (pracować na czarno i odkładać z tego co zarobi na opodatkowanym koncie, albo inwestować, albo liczyć, że mu dzieci dadzą na starość) - tym się nie zajmujmy. Porządny obywatel nie oszukuje, pracuje legalnie, odkłada składki do ZUS. Po osiągnięciu ustawowego stażu pracy (lat, w których odkładał pieniądze do ZUS) oraz wieku (żeby mu zostało raczej mniej niż więcej) może - za przyzwoleniem Państwa - iść na emeryturę.
I to mu się należy jak psu micha - bo on swoją część umowy wypełnił.
I teraz druga część "problemu". Emeryt chce dalej pracować. No, ma siły, ma chęci - są pracodawcy, którzy chcą go zatrudnić - kto mu może zabronić? Ano, oczywiście, jest taki Wielki Brat, który się lubi wtrącać w sprawy obywateli - to Państwo.
Ze strony Państwa jest głęboko nieuczciwe zabierać ludziom coś, do czego nabyli prawa: czyli emeryturę. Nabyli i mają. Jeśli Państwo im to zabierze, to będzie ordynarnym złodziejem i wyłudzaczem.
Ale co zrobić z sytuacją, w której emeryt faktycznie "zabiera" miejsce pracy nieemerytowi? Bo liczba emerytów jest określona. Liczba nieemerytów też. Liczba miejsc pracy jest mniejsza niż liczba nieemerytów - panuje bezrobocie.
Czy można obywatelowi zakazać pracy?
Nie można.
Czy można podmiotowi gospodarczemu zakazać zatrudniania pewnej grupy społecznej (emerytów)?
Nie można.
Czy można skłonić pg aby przy zatrudnieniu preferował pewną grupę społeczną (nieemerytów)?
Śliskie.
Państwo nie lubi takich pojęć jak: dyskryminacja, wykluczenie społeczne itd. Ale jednocześnie musi równoważyć budżet.
No więc, Państwo podsyca wrogość między obywatelami, zgodnie z zasadą: dziel i rządź. Pojawiają się hasła, że emeryci zabierają pracę młodym. Młodzi patrzą wrogo na emerytów, emeryci na młodych. Nikt nie patrzy wrogo na Państwo.
Gdyby Państwo przestało zawierać z obywatelami umowy, których nie jest w stanie dotrzymać, gdyby dało obywatelom wolność i wybór, nie zabierało ich pieniędzy i nie rościło sobie praw do mówienia przedsiębiorcom, kogo mają zatrudniać - to by było lepiej dla obywateli. Bo nie byłoby tak, że emeryt jest atrakcyjniejszym pracownikiem, bo za niego nie trzeba oddawać haraczu Państwu, a za nieemeryta trzeba.
Jakby Państwo nie pobierało haraczu, a obywatele sami decydowali, na co wydadzą swoje pieniądze, to pracodawca mógłby ich po prostu opłacać wg wynegocjowanych stawek. Bez kombinacji: czarno, nieczarno, tak śmak.
Państwo i obywatele nie staliby po dwóch stronach barykady, próbując się nawzajem przechytrzyć i ocyganić.
Więc kiedy ktoś mówi mi, że starszy zabierają pracę młodym to ja od razu myślę: nie. To Państwo szczuje obywateli na siebie i nie dotrzymuje umów.
Poza tym, niech mi ktoś wytłumaczy: z jednej strony są programy 50+, aktywizacji starszych, gadanie, że Polacy muszą pracować więcej i więcej, bo jesteśmy na dorobku. Czy w Państwie na dorobku nie ma dość pracy dla młodych i dla starych? Dla wszystkich, którzy właśnie chcą pracować?